Zaporę w Klimkówce zna każdy gorliczanin, zapewne jednak nie każdemu przyszłoby do głowy, żeby urządzać sobie eskapady na betonową pochylnię. Tym bardziej bulwersuje, bo inaczej określić tego nie można, to co od pewnego czasy wyrabiają tam kłusownicy. Otóż nocami, wchodzą na obiekt, oczywiście, by zarzucić wędkę. Czemu akurat tam? Odpowiedź jest prosta i ściśle związana ze stanem zbiornika i porą roku – lato powoli mija, jesień za pasem, a ryby, choć kalendarza nie mają, doskonale wiedzą, że trzeba szukać najgłębszych miejsca na zimowanie. Przy tym stanie wody w jeziorze – gromadzą się przy zaporze.
Temat nie jest ani nowy, ani przyjemny
Łukasz Kosiba, prezes koła PZW Miasto Gorlice zastanawia się głośno: czy życie ludzkie jest mniej warte, niż ryby?
- Wydaje się, że dla wielu chyba tak – odpowiada sam sobie. Na dowód pokazuje zdjęcia wykonane w nocy 1 września. Widać na nich doskonale dwie postaci, które stoją na betonowej pochylni. Wędki też widać.
- Nie dosyć, że obowiązuje zakaz wchodzenia na zaporę i wędkowania w jej okolicach, o czym dobitnie informują tablice na brzegu, to trzeba pamiętać, że korona zapory jest zwykle wilgotna od mocnych mgieł. Za chwilę będzie nie tylko mokra, ale też oblodzona – przypomina.
Poślizg w tym miejscu, to tak naprawdę pewna śmierć, bo wyjście z wody na pokryte glonami i śliskie płyty jest w zasadzie niemożliwe. Kilka lat temu przekonał się o tym, na własnej skórze, jeden z kłusowników.
- Było już ciemno, gdy przyjechaliśmy na miejsce. Wokół cisza, więc rozmowy stojących na konstrukcji zapory niosły się daleko. Niczego się nie spodziewali – opowiadał nam wówczas Mirosław Nabożny, jeden ze społecznych strażników wędkarskich. - Nagle któryś podniósł głowę. Zobaczył nas. Chciał uciekać, podobnie jak jego koledzy, ale noga mu się poślizgnęła. Wpadł do wody – wspominał.
Dwadzieścia metrów wody i spusty denne
Mężczyzna miał więcej szczęścia niż rozumu, bo zdołał utrzymać się na betonowej pochylni.
- Kłusownik też człowiek. Nie mogliśmy przecież pozwolić, żeby się utopił – relacjonował nam przed laty strażnik.
Powiązali sznury z mundurów, rzucili ofierze i jakoś, wspólnymi siłami, wyciągnęli go z pułapki. Pomijając już same ryby, są jeszcze kwestie prawne: obowiązuje całkowity zakaz wchodzenia na teren zapory. Osoba, która wpadnie do wody, może dostać się do tak zwanych upustów dennych. W takim przypadku nie ma większych szans na przeżycie.
Co więcej, słup wody w pionie ma w tym miejscu około dwudziestu metrów wysokości. Klimkówka to zbiornik retencyjny, a nie jezioro z lazurową przejrzystą wodą do nurkowania. Kuszenie losu i każda interwencja służb ratunkowych jest narażaniem również ich zdrowia i życia.
- Bobowa. XXII Międzynarodowy Festiwal Koronki Klockowej
- Wokół sanktuarium rozgościły atrakcje dla dzieci, koło gospodyń i wesoły melex
- Ropica Polska. Fantazyjne koszyczki na koniec wakacyjnych warsztatów w OKGG
- Sołtys Woli Łużańskiej chce być dobrym gospodarzem, więc dogląda swojej wsi z… nieba
- Folkowa lekkość Serenczy jest z nami od ćwierćwiecza. Za tydzień wielkie urodziny!
- Fermom kurzym w gminie Dobrcz mówili stanowcze "nie". Teraz silosów zbożowych też nie chcą?
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?