Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kajtek z Moszczenicy walczy z glejakiem i marzy by w ogrodzie koło domu powstał plac zabaw

Lech Klimek
Lech Klimek
Kajetan ma 8 lat. Ma za sobą trzy operacje i kilka cykli chemioterapii. Marzy o placu zabaw obok domu
Kajetan ma 8 lat. Ma za sobą trzy operacje i kilka cykli chemioterapii. Marzy o placu zabaw obok domu archiwum rodzinne
Kajetan Nowicki to ośmioletni pogodny dzieciak. Po chłopcu z Moszczenicy nie widać, że zmaga się ze śmiertelnie niebezpiecznym wrogiem - glejakiem rdzenia kręgowego. Po wielu cyklach chemii i operacjach teraz przebywa w domu i oczekuje na badania, które pokażą, czy wreszcie będzie mógł cieszyć się zdrowiem i beztroskim dzieciństwem. Ma teraz jedno wielkie marzenie, chciałby mieć koło domu plac zabaw, w którym mógłby się bawić i przechodzić też ciągle potrzebna mu nadal rehabilitację.

FLESZ - Kolejna próba oszustwa w sieci

od 16 lat

Teraz od dwóch lat Kajtek jest już w domu. Po wakacjach w jego życiu zajdzie wielka zmiana. Rozpocznie naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej.

- Ostatni rok to była zerówka – opowiada mówi Hanna Nowicka, mama chłopca. - Pierwszego września usiądzie w ławce szkolnej w Mszance i już nie może się tego doczekać. Przez ten cały czas walki z chorobą chyba właśnie kontaktu z rówieśnikami najbardziej mu brakowało. Jestem pewna, że chętnie będzie zapraszał na ten plac zabaw dzieci z okolicy - dodaje z uśmiechem.

Jeszcze nie tak dawno ulubionym zajęciem Kajtka było pomaganie mamie i babci w kuchni. Teraz znalazł sobie inna pasję.

- Muszę z dumą powiedzieć, że nad kuchenne rewolucje przedkłada teraz atrakcje naukowe – opowiada Hanna z uśmiechem. - To nie oznacza, ze nie pomaga w domowych pracach, ale woli książki niż wałek - dopowiada.

Kajtek jest podopiecznym Fundacji Dziecięca Fantazja, która w ciągu 17 lat swojej działalności spełniła 7 500 marzeń chorych dzieci. Na koncie zbiórki dedykowanej Kajtkowi jest teraz 1 865 zł z 4 550 zł potrzebnych na spełnienie marzenia chłopca.

Walka z chorobą rozpoczęła się w 2013 r. Kajtek miał dziesięć miesięcy, a jego mamę zaczęła niepokoić zaciśnięta prawa rączka. Lekarze uspokajali, że widocznie dziecko jest zawiane lub źle spało, po czym odsyłali do domu. Trzy noce z rzędu chłopiec płakał.

- To już było rozpaczliwe wycie z bólu - wspomina Hania. Wtedy to chłopiec trafił do szpitala w Krośnie. - Kiedy była robiona tomografia, bardzo się bałam. Byłam na środkach uspokajających, bo już czułam, że coś wyjdzie nie tak - wspomina mama chłopca.

Badanie tomograficzne głowy nie wykazało nieprawidłowości. Uwagę lekarzy wzbudziła zaciśnięta pięść dziecka oraz przykurcz szyi, któremu towarzyszył ból. Kajtek został skierowany do Rzeszowa, gdzie pojechał z babcią.

- Nie byłam obecna podczas badań mojego synka, bo złapałam rotawirusa i niestety musiałam zostać w domu. Pamiętam, że zadzwoniła do mnie mama i powiedziała, że lekarz chce rozmawiać z rodzicami, a babci nie może udzielić informacji. Już wtedy, jadąc tam, czuliśmy, że jedziemy po złą diagnozę - opowiada Hania.

Obawy okazały się słuszne. Rezonans rdzenia kręgowego potwierdził obecność guza w odcinku szyjnym. Lekarze rozkładali ręce i odbierali resztki nadziei. Stwierdzili, że nie mogą pomóc i nie mają pomysłu na leczenie. Dla mamy chłopca słowa ich brzmiały jak wyrok.

Kajetana z mamą postanowiono przewieźć do Warszawy, jednak ordynator nie obiecywała, że tam ktoś podejmie się leczenia. W grę wchodziła jedynie chemioterapia, a na jakąkolwiek operację nie dawano żadnych szans.

- Jadąc w karetce, nachodziły mnie najgorsze myśli, widziałam już moment, w którym żegnam się ze wszystkim - opowiada mama chłopca. Jakby problemów było mało, Kajtek po drodze złapał zapalenie płuc…

Chłopiec trafił do warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie jeden z lekarzy zdecydował podjąć się operacji, mimo że stawką było życie Kajetana. Zrozpaczona mama zdawała sobie sprawę, że albo zgodzi się na operację i będzie liczyć na cud, albo nie wyrazi zgody i tym samym zrezygnuje z ostatniej szansy. Zgodziła się na operację, po której prawa część ciała Kajtka była sparaliżowana.

- Gdybym wtedy podjęła inną decyzję, nie rozmawiałybyśmy dzisiaj o Kajtku w czasie teraźniejszym - stwierdza Hania.

Chemioterapia, której poddano Kajtka, trwała rok. Wydawało się, że najgorsze już za chłopcem. Niestety, przeprowadzony kontrolnie rezonans wykazał, że rak znów zaatakował. Chłopiec na nowo trafił do szpitala, gdzie ponownie założono mu wkłucie centralne i od marca 2016 roku nadal kontynuowana była chemioterapia. Ten etap walki zakończył się w 2019 roku. Co pewien czas przechodzi badania kontrolne

- Ostatni rezonans Kajtek miał robiony w lipcu w lipcu i nie było nic niepokojącego – opowiada Hanna Nowicka. - Mieliśmy chyba sporo szczęścia, nie dość ten straszny glejak zdiagnozowano w jego pierwszym stadium, to jeszcze na naszej drodze los postawił wspaniałych ludzi o wielkiej wiedzy medycznej i równie wielkich umiejętnościach – dodaje.
Aby pomóc Kajetanowi spełnić marzenie o placu zabaw trzeba wpłacić pieniędze TUTAJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kajtek z Moszczenicy walczy z glejakiem i marzy by w ogrodzie koło domu powstał plac zabaw - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto