Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia przywoływana przez Krystynę Gumułkę, 90-letnią gorliczankę wydaje się nieprawdopodobna

Halina Gajda
fot. archiwum
O zakonnicy, w obecności której działy się rzeczy dziwne, opowiada się już trzeciemu pokoleniu

Mało kto jeszcze dzisiaj pamięta, że z gorlicką ochronką sióstr felicjanek, wiąże się historia pewnej zakonnicy o nazwisku Schindler. Opowieść od czasów II wojny światowej krąży wśród gorliczan, przekazywana jest z ust do ust, niczym legenda, którą pamiętają tylko najstarsi mieszkańcy miasta. Ożywa, przy okazji świątecznych spotkań. Historia głosi, że podczas pobytu zakonnicy w Gorlicach, dochodzić miało do wielu, trudnych do ogarnięcia rozumem sytuacji. Byli też tacy, którzy twierdzili, że widzieli samego diabła. Krystyna Gumułka, dzisiaj prawie 90-latka, wydarzenia sprzed ponad siedmiu dekad, przywołuje, jakby działy się wczoraj.

- Nie pamiętam już dzisiaj, jak miała na imię, jestem natomiast pewna, że pochodziła z Jasła, ale nie należała do zgromadzenia felicjanek, tylko jakiegoś innego - wspomina historię sprzed lat.

Uważajcie na ulotki, gestapo o nich wie!

Pani Krystyna, pamięta, że wspomniana zakonnica trafiła do Gorlic najpewniej na prośbę najbliższej rodziny, bo gdyby Niemcy dowiedzieli się, że miała wizje, zastrzeliliby ją na miejscu. Na co dzień, niby wszystko było normalnie - pracowała, jak inne, pomagała w codziennych obowiązkach w zgromadzeniu. Natomiast od czasu do czasu, działy się wokół niej dziwne rzeczy. - Gdy na przykład modliła się, zwłaszcza późno wieczorem, ni stąd, ni zowąd zaczynała wymieniać nazwiska ludzi. Mówiła przy tym, że to dusze, które proszą o modlitwę - opowiada pani Krystyna.

Przełożona zgromadzenia, siostra Beatrice uznała, że nie może tego trzymać w tajemnicy i o wszystkim opowiedziała ks. Litwinowi, który wówczas posługiwał w Gorlicach i był tutejszym proboszczem. Na wieści zareagował spokojnie.
- Poprosił przełożoną zgromadzenia, wspomnianą wcześniej przeze mnie, siostrę Beatrice, by spisywała wymieniane nazwiska. Potem gdy sprawdził je w księgach parafialnych, okazywało się, że ci ludzie rzeczywiście zmarli na wiele lat przed tym, jak jaślanka pojawiła się w Gorlicach, więc nie mogła ich znać. Spełniał też prośbę o modlitwę i odprawiał w ich intencji msze święte - dodaje.

Pani Krystyna pamięta też opowieść o tym, jak którejś nocy, owa zakonnica przyszła do przełożonej. Powiedziała jej - oczywiście nie tłumacząc, skąd o tym wie - że w jednym z konfesjonałów w kościele, są złożone zakazane ulotki, a gestapo o nich wie. Przełożona doskonale zdawała sobie sprawę, że gdyby Niemcy znaleźli je, życie mogłoby stracić wiele osób. Ponieważ jako jedyna ze zgromadzenia, miała przepustkę - w czasie okupacji w mieście obowiązywała godzina policyjna - więc nie zważając na porę, pobiegła na plebanię do proboszcza i opowiedziała, co usłyszała do swojej podwładnej. - Oboje, czym prędzej pobiegli do kościoła - opowiada pani Krystyna. - I rzeczywiście, we wskazanym konfesjonale znaleźli ulotki. Zabrali je i zniszczyli. Nikt nie wiedział, skąd się tam wzięły, kto je podrzucił, ale rano, gdy gestapo przyszło na kontrolę, niczego nie znalazło - dodaje.

Wszystkie te wypadki były ponoć skrupulatnie notowane przez ks. Litwina i burmistrza Kwaskowskiego. Gorliczanka przypuszcza, że obaj musieli bardzo się pilnować, by żadne wieści dotyczące wydarzeń w ochronce, nie wyszły poza jej mury.

- Słyszałam, że spisywali to w jakieś księdze czy zeszycie - mówi dalej. - Tyle że nie ma śladu po tych zapiskach i nikt nie potrafi powiedzieć, co się z nimi stało - dodaje.

Dziwny stwór pojawiał się na lekcji religii

Sprawa niezwykłej zakonnicy, na światło dzienne wyszła dopiero po wojnie, gdy wspomniana zaczęła uczyć religii. Pani Krystyna opowiada, że jej podczas lekcji, w klasie zaczął pojawiać się dziwny stwór - ni małpa, ni niedźwiadek. Miał przedrzeźniać zakonnicę, głośno komentować jej słowa, a czasem wręcz mówić uczniom, żeby jej nie słuchały. Dzieci oczywiście nie omieszkały opowiedzieć, co widziały w szkole.
- Wieści o „diable” w ochronce, szybko się rozniosły. Efekt był taki, że do Gorlic ciągnęły wozy pełen ludzi, nawet spod nowego Sącza, bo wszyscy chcieli zobaczyć czarta - dodaje z uśmiechem.

Rzeczony diabeł, nie był jednak zbyt skory do publicznych występów na zawołanie. Miał jakieś swoje racje, których się trzymał. - Niedaleko ochronki mieszkał ks. Górnicki - opowiada dalej pani Krystyna. - Miał ciągłe kłopoty, bo co raz musiał wstawiać szyby w okna. Po kolejnej, która rozpadała się w drobny mak uderzona duszą od żelazka, duchownemu miał, objawić się ów czart i z rozbrajającą szczerością przyznać się do sprawstwa, bo jak twierdził, duchowny przeszkadza mu w robocie - uśmiecha się pani Krystyna.

Demon miewał niestety specyficzne poczucie humoru. Któregoś dnia, kobiety umówiły się, że spotkają się w ochronce, by wspólnie upiec ciasta i chleb na zbliżającą się komunię świętą ich dzieci. - Jedna z nich opowiadała mi potem, że koleżanka spóźniła się na umówioną godzinę. Weszła do holu, zwyczajowo uklękła, a przed wejściem do kaplicy dostrzegła, że na podłodze leży... ciasto. Zdziwiona, weszła do kuchni i pyta swoich koleżanek: co wy robicie, dlaczego rozrzuciłyście je po podłodze? One zdziwione zajrzały do dzieży, pewne, że znajdą tam owe, a tam pustka - snuje wspomnienia.
Swoistym ukoronowaniem dnia był… klaps. - Jedna z pań nachyliła się do pieca, a że była zacnej postury, „coś” trzasnęło ją z siłą w mocno wypiętą część ciała - uśmiecha się pani Krystyna.

Ziemniaki zza ściany, brat przyniósł je do domu

O czarcie w ochronce, niejednokrotnie rozmawiała z ks. Franciszkiem Szatko. Nie wiedzieć dlaczego, diabeł miał przed nim respekt. Gdy on przewodniczył mszy świętej, był spokój. Gdy jednak liturgie odprawiali inni duchowni, diabeł momentalnie pojawiał się i donośnym głosem miał wyliczał wszystkie ich grzechy i przewinienia. - Mój brat Romek i Marcin Piotrowski poszli służyć do mszy. Byli ciekawi, co się będzie działo. Brat opowiadał mi potem, że jak zakonnica wchodziła do kaplicy, konfesjonały zaczęły jakby tańczyć, modlitewniki unosiły się nad ławkami, a jak ksiądz się odwrócił, żeby udzielić komunii, to zza ścian zaczęły wypadać ziemniaki i odcięta głowa koguta - przywołuje pani Krystyna. - Romek przyniósł te ziemniaki do naszego domu - dodaje.

I jeszcze opowieść o czeladniku ciotki gorliczanki, który poszedł do ochronki na ubój świni. Trzeba tu bowiem wiedzieć, że wtedy zakonnice prowadziły tam niewielkie gospodarstwo. Chłopak miał właśnie wędzić kiełbasy, więc wziął się za sprzątanie wędzarni. Zaabsorbowany pracą, dopiero po chwili spostrzegł, że kości, które były złożone na stole, „wędrują” po podwórku. - Ten chłopak, z natury, był bardzo bojaźliwy - opowiada. - Gdyby wiedział, co się święci, za skarby by tam nie poszedł, zresztą potem przyznał, że robotę dokończył z duszą na ramieniu. Zresztą zapowiedział, że więcej tam nie wróci - dodaje ze śmiechem.
Pani Krystyna widziała zakonnicę tylko raz. - Stała w oknie ochronki razem ze swoją przełożoną - wspomina. - Była podobna do św. Teresy - miała wielkie, wpatrzone w dal oczy - dodaje.

Wizje, które nawiedzały zakonnicę, dały do myślenia jej przełożonym, którzy pewnie nie wierzyli początkowo, że mogą mieć jakieś głębsze podłoże. Wysyłali ją więc do różnych lekarzy. Gdy ci ustalili diagnozę, pojawiały się nowe objawy, które całkowicie ją wykluczały.

Co ciekawe, wzmianek o wydarzeniach i zakonnicy pojawiła się w polskojęzycznej amerykańskiej prasie.
- Kilka lat temu byłam na plebanii w kancelarii parafialnej. Starsza zakonnica, która tam akurat była, opowiedziała mi, że jaślanka ostatecznie znalazła się w jakimś klasztorze pod Poznaniem, do którego sprowadzono egzorcystę. Ten ostatecznie uwolnił ją od mocy, które wcześniej miały się przy niej ujawniać - przypomina jeszcze pani Krystyna.

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 11. Co oznacza słowo akademik?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto