Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlickie. Ze stacji w Zagórzanch trudno dostać się co centrum. Kolejowi społecznicy mówią: potrzebna zmiana rozkładu MZK

Halina Gajda
Halina Gajda
Pasażerowie, którzy wysiadają na stacji Gorlice-Zagórzany mają kłopoty z dostaniem sie do centrum miasta
Pasażerowie, którzy wysiadają na stacji Gorlice-Zagórzany mają kłopoty z dostaniem sie do centrum miasta fot. FB/Kolejowe Gorlice
Mamy pewien zgrzyt w gorlicko-kolejowych sprawach. Otóż grupa społeczników, która od lat działa na rzecz przywrócenia połączeń pomiędzy Miastem Światła, jak to teraz mamy w zwyczaju mówić, a resztą świata na „dwóch szynach”, wystąpiła z propozycją, by Miejski Zakład Komunikacyjny zweryfikował rozkład jazdy tak, by był on dogodniejszy na dla pasażerów pociągów, które zatrzymują się na stacji Gorlice-Zagórzany. Niby logiczne, ale okazuje się, że wcale nie takie proste.

Stacja Gorlice-Zagórzany obsługuje cztery pociągi osobowe dziennie, najogólniej mówiąc – w kierunku Krakowa oraz Bieszczad. Z pasażerami bywa różnie – na co dzień jest to kilka, kilkanaście osób. Trochę więcej w weekendy, gdy studenci wracają do domów albo w okresach około świątecznych czy feryjnych. Wtedy na stacji jest tłumnie. W zasadzie wszyscy chcą się dostać do centrum miasta, wszak nie zawsze jest tak, że ma się na miejscu kogoś, kto może przyjechać samochodem, by dowieźć do ostatecznego celu.

- W opinii pasażerów, którzy się do nas zwracają za pośrednictwem choćby profilu Kolejowe Gorlice, rozkład jazdy miejskiego przewoźnika jest niedostosowany do tego kolejowego – mówi nam Szymon Białoń, jeden z lokalnych działaczy na rzecz reaktywacji połączeń. - Skarżą się, że muszą czekać nawet pół godziny na przyjazd lub odjazd autobusu ze stacji. Przypomnijmy tylko, że od lat poczekalnia na tej stacji nie istnieje. Nie ma się więc gdzie schować przed deszczem czy mrozem. Powstaje też pytanie, po co tak duży margines czasu pomiędzy przyjazdem pociągów a odjazdem autobusów – dodaje.

Na dowód przytacza relację jednego z pasażerów, który w miniony wtorek (14 grudnia) przyjechał pociągiem TLK Wetlina do stacji Gorlice-Zagórzany. Na miejscu był więc około godz. 6.30.
- Jak nam opisywał, miał w mieście do załatwienia pilne sprawy. Ponieważ okazało się, że autobus w stronę centrum odjeżdża dopiero o godz. 7.11. Uznał, że szybciej będzie, gdy podejść na kolejny przystanek, już przy drodze wojewódzkiej. Miał po prostu nadzieję, że z niego połączeń do miasta będzie więcej. Tymczasem, nic bardziej mylnego – obojętnie z którego przystanku – i tak musiał czekać na wspomniany kurs MZK – przywołuje.

Młodego gorliczanina wspiera w działaniach Adam Filar z Jasła. Obaj panowie interweniowali w Miejskim Zakładzie Komunikacyjnym. Poddali nawet swoje propozycje „modernizacji” rozkładu jazdy.

- Chodzi o dobro pasażerów i turystów, którzy przyjeżdżają do naszego miasta, a takie sytuacje ich odstraszają albo wręcz zniechęcają do przyjazdu do nas – przekonuje Szymon Białoń.

Interwencje społeczników, spełzły na razie na niczym. Nie ukrywa też, że takim obrotem sprawy jest zawiedziony. Gorzko komentuje, że tyle mówimy o wykluczeniu komunikacyjnym, tymczasem okazuje się, że w pewnym sensie, sami je sobie fundujemy.

Z zastrzeżeniami nie zgadza się Marcin Lech, prezes miejskiej spółki komunikacyjnej.

- Obecne połączenia obsługiwane przez Miejski Zakład Komunikacyjny są tak skorelowane, by móc obsłużyć zarówno pasażerów pociągów, jak i innych – uczniów szkół, pracowników zatrudnionych w gorlickich firmach, którzy muszą dostać się do miasta na określoną godzinę – mówi nam.

W jego opinii, odjazdy w kierunku miasta, z półgodzinnym marginesem czasu, są mimo wszystko korzystne – nie zawsze bowiem pociąg przyjeżdża do stacji Zagórzany w czasie wskazanym w rozkładzie.
- W najbliższym czasie planujemy przekazać do eksploatacji dwa małe autobusy – zapowiada dalej. - Będziemy analizować, czy są przesłanki, by wprowadzić linię, dedykowaną tylko obsłudze kolejowego ruchu pasażerskiego. Takie połączenie chcielibyśmy uruchomić w pierwszym kwartale przyszłego roku – dodaje.

Sprawa jest rozwojowa – do tematu zostali zaangażowani radni Adam Piechowicz oraz Tomasz Szczepanik.
Pierwszy mówi wprost: potrzebne jest systemowe rozwiązanie.

- Będę podejmował ten temat na sesji Rady Miasta – zapowiada. - Skoro walczymy i rozwijamy połączenia kolejowe, trzeba zadbać o to, by zrobić to kompleksowo, ale nie jestem zwolennikiem rewolucji, a ewolucji – podkreśla.

Ewolucja jest tu związana między innymi z ekonomią uruchomienia takich kursów.
- Nie przekonamy się, dopóki nie spróbujemy – przekonuje z kolei Tomasz Szczepanik.
Już w trakcie naszej rozmowy pojawiły się dwie kwestie: być może pasażerów pociągów mogliby odbierać inni przewoźnicy, którzy prowadzą kursy przez Zagórzany? I druga – ci, którzy szukają połączeń, najczęściej korzystają z Portalu Pasażera.

- Trzeba byłoby się zastanowić, sprawdzić, czy byłaby szansa umieścić tam informację, że po przyjeździe do stacji Gorlice-Zagórzany mają możliwość skorzystania ze skorelowanych z pociągiem połączeń do centrum miasta – podpowiada Szczepanik.

Być może to zachęciłoby większą grupę do korzystania z połączeń kolejowych, a co za tym idzie, zapewniło frekwencję w autobusach. Obie sugestie pozostają otwarte, a radni zapowiadają, że będą trzymali rękę na pulsie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto