Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlickie place targowe puste. Jak radzą sobie handlujący?

Agnieszka Nigbor-Chmura
Agnieszka Nigbor-Chmura
W miniony wtorek i dzisiaj też sprawdziliśmy, co dzieje się na gorlickich placach targowych w obliczu wprowadzonego przez burmistrza zakazu handlu. O ile na Dworzysku na stołach nie było żadnego towaru, a wszędzie widniały kartki z napisem „Zakaz handlu”, to pojedyncze osoby sprzedawały nabiał z bagażników samochodów.

FLESZ - Koronawirus. Część sklepów zamknięta

- Co zrobić z mlekiem, masłem, serem, jajkami? Nie przejemy tego w domu, a stali klienci dzwonią i proszą: „Niech pani przywiezie” - tłumaczy kobieta, która we wtorek przyjechała na targ z nabiałem. Sprzedawała go nawet nie na placu, a na sąsiednim parkingu z bagażnika samochodu. - Dla bezpieczeństwa tych, którzy chcieli sobie coś kupić, umówiłam się z każdym z chętnych osobno - tłumaczy.

Takich sprzedających było co najmniej kilku, głównie właśnie z produktami mlecznymi i jajkami z gospodarstw.

Zamknięty na głucho był plac przy Jarmarku Pogórzańskim, największym targu w mieście, na który w każdy wtorek przyjeżdżają ze swoimi stoiskami również obcokrajowcy - głównie Bułgarzy. Nikogo nie zastaliśmy też przy Galerii Parkowej.

Zgoła inaczej było na prywatnym placu przy ul. Węgierskiej. Właściwie już od wczesnego ranka stało tam kilka busów. Sprzedawane były przede wszystkim warzywa i zboża. Na pytanie o właściciela placu, od jednego z busiarzy usłyszeliśmy tylko, że zgody na handel w tym dniu nie mają, ale są tam na własną odpowiedzialność.

W bardzo okrojonym wymiarze pracował też plac przy ul. Sienkiewicza. Większość stoisk była zamknięta, a klienci przyjeżdżali głównie po warzywa.

- O ile możemy strzec miejsc, w których zakaz handlu wydał burmistrz Gorlic, jak na przykład na Dworzysku, to sprawa wygląda już inaczej z prywatnymi placami. Zamknięcie takich to dobra wola ich właścicieli - powiedział nam Wojciech Pietrusza, komendant Straży Miejskiej w Gorlicach.

Zamknięcie Dworzyska dotkliwie dotyka przede wszystkim tych, którzy codziennie zaopatrują się tutaj w świeże warzywa i owoce, a dwa razy w tygodniu mają szansę kupić je od przyjeżdżających ze świętokrzyskiego rolników, w większości oferujących płody ze swoich ekologicznych upraw. Teraz nie spotkamy ich na Dworzysku.

W zgoła innej sytuacji są ogrodnicy, u których o tej porze na Dworzysku można już było kupić rozsadę sałaty, sadzonki porów, selerów, truskawek, poziomek, pomidorów, a także pierwsze kwiaty do obsadzania donic i rabat.

- Pracujemy w domu, a właściwie w szklarniach - mówi Tomasz Miarecki, właściciel gospodarstwa ogrodniczego z Szymbarku. - Wysadzamy pomidory do tuneli, pikujemy te, które w maju będziemy sprzedawać na Dworzysku. Mam nadzieję, że będziemy - dodaje z nadzieją w głosie. - Sporo pracy jest też przy kwiatach. Mamy sadzonki bratków, żagwinów, stokrotek, w wiszących donicach zaczynają zakwitać pelargonie. Wszystko wymaga doglądania i pracy - mówi Tomasz Miarecki. - Mamy też stałych klientów, którzy co roku zaopatrują się w sadzonki tu, na miejscu w Szymbarku. W tym roku jest tak samo - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto