Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlickie kiedyś słynęło z ropy, a dzisiaj z nagietków i aksamitek z eko-farmy Krzysztofa Wrońskiego [ZDJĘCIA]

Halina Gajda
Halina Gajda
Aksamitka pochodzi głównie z Meksyku i Gwatemali. W XVI wieku zostały odkryte przez Europejczyków. Wykorzystywane były również jako dekoracja ołtarzy Matki Bożej. Najpewniej stąd wywodzi się ich angielska nazwa – Marigold, czyli złoto Maryi
Aksamitka pochodzi głównie z Meksyku i Gwatemali. W XVI wieku zostały odkryte przez Europejczyków. Wykorzystywane były również jako dekoracja ołtarzy Matki Bożej. Najpewniej stąd wywodzi się ich angielska nazwa – Marigold, czyli złoto Maryi fot. Halina Gajda
Mamy pełnię lata, więc choćby z tego powodu nie mogliśmy nie zajrzeć do Krzysztofa Wrońskiego, a konkretnie farmy Nagietek, która od roku powinna mieć jeszcze dodatkowy człon – Aksamitek. Tym razem na stosunkowo nie tak dużej działce rośnie jakieś dziesięć tysięcy sadzonek tych ostatnich. W tygodniu można zebrać z nich jakieś pięćdziesiąt tysięcy kwiatów. Na nudę więc narzekać nie można.

Pierwsze co uderza po przekroczeniu granicy gospodarstwa Krzysztofa Wrońskiego to zapach. Charakterystyczny dla aksamitek, zwanych rusinkami albo po prostu – śmierdziuchami. Ten ostatni rzeczownik jest nieco niesprawiedliwy, bo aksamitkom do smrodu daleko.

- W tym roku posadziliśmy tylko dwie odmiany – opowiada gospodarz.

Uwaga jest jak najbardziej na miejscu. Rok temu, w tym samym miejscu rosło 12 różnych gatunków. Prawdziwy zawrót głowy jeśli spojrzeć z perspektywy kolorów i wielkości kwiatów, wysokości rośliny i co najważniejsze – zasobności w pożądane substancje.

- Wszystkie te dwanaście odmian przebadaliśmy na własny koszt pod kątem zawartości luteiny i antyoksydantów – opisuje dalej.

Fachowcy ze świata zainteresowani eko-farmą

Gdy w świat poszła wieść, że gdzieś w Gorlicach, co na końcu mapy kraju są, jest gość, co sadzi łany aksamitek, zaczęły napływać e-maile, telefony dzwonić, goście przybywać.

- Chyba najważniejsi dla mnie byli naukowcy z Państwowego Instytutu Badawczego – Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach – chwali się Krzysztof Wroński.

Obejrzeli dokładnie uprawę, suszarnię, zadali setki pytań. Summa summarum orzekli, że trzeba przysiąść, pogłówkować i poszukać źródeł, z których można byłoby sfinansować dalsze badania nad aksamitkami.

-Sporo już wiemy. W kwiatach aksamitki mają nieprzebraną zawartość karotenoidów, flawonoidów, garbników, o luteinie już nawet nie wspomnę. To 1200 mg na 100 g płatków. Aksamitka ma wiele beta-karotenu, flawonoidów, kumaryny, a to wszystko wpływa na poprawę elastyczności naczyń krwionośnych – wylicza.

Do drzwi zapukali też Francuzi. Z racji zawartości luteiny chcieliby wykorzystać aksamitki do produkcji leku na zwyrodnienia plamki żółtej w oku.

- Rozmowy trwają, ale dzisiaj nikt nie jest w stanie przewidzieć ich finału – przyznaje szczerze.

W kolizji z... pszczołami

Kwestie biznesowe to jedno, ale tak samo ważne są zbiory. W końcu trzeba mieć czym handlować. Zadanie jest łatwe – po prostu zrywamy najładniejsze, w pełni rozkwitnięte kwiaty. Oczywiście ręka nie może być szybsza od oka. W przeciwnym razie konfrontacja z pszczołą jest pewna. Bądźmy tutaj precyzyjni – z góry jesteśmy skazani tu na przegraną.

- Trzecia! Trzecia dzisiaj mnie... - zawiesza głos, bo reszta zdania musiałaby być mało dyplomatyczna.

Po zbiorach kwiaty odpoczywają w specjalnie skonstruowanym tunelu. Później trafiają do suszarki. Na mniej więcej dobę. Ekstrakt z rusinków można wykorzystać do celów farmakologicznych, kosmetycznych. Na ich bazie mogą powstawać kremy, maści, szampony, płyny do przemywania twarzy. Gdyby nie pandemia, ograniczone kontakty, możliwości podróżowania, pewnie wszystkie badania byłby w innym punkcie.

- Kwiaty aksamitki mają tę przewagę nad nagietkiem, że można je długo przechowywać – dodaje.

Przygoda Krzysztofa Wrońskiego z ziołami zaczęła się jakieś dwie dekady temu. Trochę na kanwie doświadczeń mamy w domu rodzinnym, trochę z ciekawości. Od razu postawił na nagietki, od których wzięła się nazwa gospodarstwa, choć ich uprawa, zwłaszcza w ilości hurtowej, do łatwych nie należy. Wybór opierał się więc na zasadzie: jak spadać, to z wysokiego konia.

- Przez ten czas wyhodowaliśmy jakieś dziesięć ton kwiatów – wylicza.

Tu trochę matematyki: jeden suchy kwiat nagietka waży maksymalnie gram, więc liczba kwiatów, które przeszły przez jego ręce przekracza dziesięć milionów! Nie ma lepszego lekarstwa na wszelkie skórne dolegliwości, niż nagietkowy macerat. To samo z czystym sumieniem można powiedzieć o maści i olejku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto