Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlickie: Jedli obiad, gdy wybuchł pożar. Z domu, który remontowali, zostały zgliszcza. Rodzina chce go odbudować

Halina Gajda
fot. archiwum
Dla Kijków, mały, skromny domek niemal w lesie był wszystkim, co mieli. Gdy wielu dziwiło się, jak można mieszkać tak daleko od cywilizacji, w takich warunkach, oni robili swoje: remontowali, wymienili okna, dach, doprowadzili kanalizację, zamontowali piec centralnego ogrzewania. Wszystko skończyło się kilka dni temu.

24 stycznia. - Dzieci właśnie wróciły do domu - opowiada Beata Kijek. - Odgrzewałam im obiad. Podniosłam głowę znad garnka z zupą, spojrzałam za okno i zobaczyłam dym. Zastanowiło mnie, co może tak parować - dodaje.
Chwilę później już wiedziała, że to nie żadna para, tylko dym. Płonęła część gospodarcza przyłączona do domu. Języki ognia rozprzestrzeniały się z każdą chwilą. Drewniana konstrukcja nie stawiała oporu.

Była dokładnie 14.53, gdy dyżurny w komendzie powiatowej straży przyjął zgłoszenie: pali się dom w Zagórzanach. Na miejsce skierowanych zostało 14 zastępów, prawie 70 strażaków. Od początku było wiadomo, że będą kłopoty z dotarciem na miejsce - ciężkie samochody z trudem mieściły się na wąskiej, stromej leśnej drodze.

- Gdy pierwsze zastępy dotarły na miejsce, pożarem w całości objęta była część gospodarcza. Języki ognia wychodziły ponad więźbę dachową, sięgały mieszkalnej części domu - relacjonuje Dariusz Surmacz, oficer prasowy KP PSP w Gorlicach.

Trzeba było szybko działać, bo w środku były dwie butle z gazem LPG. Udało się je wynieść na bezpieczną odległość i schłodzić, by nie wybuchły. I jeszcze uwięzione zwierzęta: kozy, psy, koty...

Pani Beata z trójką dzieci i wujkiem - bratem jej matki zdołali uciec. Ona sama patrzyła na wszystko i chyba nie do końca wierzyła, co się dzieje. Wyglądało to tak, jakby historia zatoczyła koło - przed laty w płomieniach straciła dziadka. Miała zaledwie kilka dni, gdy spalił się rodzinny dom. Do tego, który żywioł trawił teraz, trafili całą rodziną po pierwszym pożarze.

- Od 2014 roku zaczęliśmy remont - wspomina. - Drobnymi krokami - dodaje.

Jej mąż, Piotr, wyjeżdżał do pracy, gdzie się tylko dało, delegacje też nie należały do rzadkości. Rodzina zrobiła łazienkę, doprowadziła kanalizację, wymieniła okna, wyremontowała dach, dociepliła ściany. Nawet studnię głębinową wykopali, żeby nie mieć kłopotów z wodą. Kupili nowe meble, odnowili sień.

- Miałam tam nową lodówkę, jeszcze na gwarancji była - mówi. - Została mi stara, sfatygowana, ale da się ją używać - dodaje.

Żal jej gondoli z wózka dziecinnego. Od temperatury stopiła się niemal w całości.
- Szkoda, bo jeszcze mogła służyć córce - wzdycha.

Gdy wybuch pożar, męża pani Beaty nie było na miejscu. Pracował w delegacji. Miał przyjechać na weekend, tym bardziej że mieli w rodzinie pogrzeb.

- Jednego dnia zadzwoniłam z informacją o śmierci wujka. Drugiego, że palimy się - opowiada. - Mąż nie mógł w to uwierzyć - dodaje.

Pan Piotr jeszcze tej samej nocy wrócił do domu. Po prostu ważne było, żeby wszyscy byli razem.

Gdy wieś dowiedziała się o nieszczęściu Kijków, stanęła na równe nogi. Jeszcze tego samego wieczoru, sołtys, radni, wójt gminy zorganizowali gorącą linię: kto, co i gdzie może załatwić, pomóc. Najważniejszy był nocleg. Nie mogli przecież ich zostawić samych sobie, w końcu jest środek zimy. Gmina wynajęła szybko pokoje w gospodarstwie agroturystycznym. Tymczasowo, na tyle, ile będzie trzeba. Równocześnie zaczęły się poszukiwania domu, który mógłby posłużyć rodzinie na jaki czas. Ci bowiem nie myślą o zmianie miejsca. Są do niego mocno przywiązani. Chcą odbudować dom.

- Starsza córka, piętnastolatka, zapowiedziała mi, że w wakacje pójdzie do pracy, żeby nam pomóc w szybszym odbudowaniu domu - mówi pani Beata. - Syn, dziesięciolatek też nie wyobraża sobie innego wyjścia. Mówi, że jego miejsce na ziemi jest właśnie tutaj. Planuje być przecież rolnikiem - uśmiecha się.

Dzieci na razie muszą pogodzić się z tym, co jest. Wydaje się, że rozumieją, ale nie dały się przekonać do zmiany szkoły. Zostały w Kwiatonowicach, choć do Zagórzan miałby bliżej.

Rodzice mówią, że nic na siłę nie chcą robić. Trudno się dziwić, bo przecież wszyscy i tak mają dość stresów. Dodatkowych nikomu nie potrzeba. Poza tym wierzą, że to tylko chwilowa przeprowadzka, a oni wrócą na swoje ukochane miejsce.

Gmina, jak obiecała, tak lokum dla Kijków błyskawicznie znalazła. To drewniany dom, niedaleko szkoły, tyle co odremontowany - są nowe okna, nowe podłogi, gładkie ściany, centralne ogrzewanie. Samorząd zadeklarował też, że na ułatwienie startu, pokryje pierwsze koszty wynajmu. Kijkowie jeszcze się do końca nie zagospodarowali w nowym miejscu. Zwieźli wprawdzie część rzeczy, ale sporo zostało na pogorzelisku.

- Musimy wszystko dokładnie przejrzeć, co się jeszcze nadaje do użytku, a co tylko do wyrzucenia - mówi pani Beata.

Z ręką chętną do pomocy wyszła zagórzańska parafia. Proboszcz, ks. Zdzisław Oćwieja, podczas cotygodniowych ogłoszeń zachęcał wszystkich, by nie zostali obojętni na nieszczęście sąsiadów.

- Trzeba udzielić im kompleksowej pomocy. Chodzi o ubrania, naczynia, meble, pościel i wiele innych rzeczy, ale na początek bardzo proszę o wsparcie finansowe - apelował. - Dlatego w najbliższą niedzielę będą zbierane datki na ten cel. O pomoc w przeprowadzeniu kwesty proszę nasze koło Caritas. O potrzebach rodziny pogorzelców będziemy na bieżąco podawali informacje - głosił parafianom.

Młodzi też nie są bezczynni. Koło wolontariatu, działające przy Kromerze, na swoim profilu społecznościowym ogłosiło akcję pomocową. Zbierali datki do puszki, szukali potrzebnej dla dzieci odzieży.

Ryszard Guzik, wójt gminy Gorlice już teraz deklaruje, że samorząd na tyle, jak dalece będzie tylko mógł - pomoże w odbudowie domu. - Gmina ma las - mówi. - Przecież drewno na więźbę dachową można z niego pozyskać - dodaje.

Pogorzelisko na razie jest jeszcze nieuprzątnięte. Wygląda tak, że ciarki po plechach przechodzą. Z rozbiórką trzeba będzie poczekać na rzeczoznawców z firmy ubezpieczeniowej. Mają przyjechać na początku lutego. Czy z konstrukcji będzie można coś wykorzystać, tego też na razie nie wiadomo. Rodzina musi teraz przetrwać najtrudniejszy okres, ważne że są razem.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Jak zabezpieczyć dom przed pożarem?

Autor: Dzień Dobry TVN, x-news

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto