Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlickie. Gminy podsumowują straty po ulewach. Jest ich najwięcej w infrastrukturze drogowej, w Bieczu pojawiły się cztery osuwiska

Halina Gajda
Halina Gajda
W Kobylance strażacy układali worki z piaskiem w wyrwie brzegu potoku, który zalewał jedną z posesji
W Kobylance strażacy układali worki z piaskiem w wyrwie brzegu potoku, który zalewał jedną z posesji fot. OSP Kobylanka
Prawie 340 strażaków w akcji i ponad 60 samochodów brało udział kilkudziesięciu interwencjach do których wzywani byli strażacy po piątkowych ulewach. W czterech gminach ogłoszone zostało pogotowie przeciwpowodziowe. Zaczyna się liczenie strat, przede wszystkim w infrastrukturze drogowej. W całym powiecie zalanych zostało 37 różnych budynków – gospodarczych, domów, magazynów, hal produkcyjnych.

Wszystko trwało kilka godzin – przez ścianę deszczu trudno się było przebić. W czterech samorządach zdecydowano o ogłoszeniu pogotowia przeciwpowodziowego. Mowa o Łużnej, Moszczenicy, gminie wiejskie Gorlic oraz Bieczu.
- Strażacy wyjeżdżali do miejscowych zagrożeń związanych z ulewami ponad 50 razy – przytacza Dariusz Surmacz, oficer prasowy KP PSP w Gorlicach.

Podtopienia w Łużnej

Gorlickie pod wodą. Z brzegów wystąpiła Moszczanka, w Binaro...

Druhowie z Moszczenicy na ratunek przedszkolu

Wszystko działo się błyskawicznie, choćby okolice remizy w Moszczenicy, które w oczach zamieniały się w jezioro. Woda płynęła drogą, fosami, było jej tak dużo, że nie nie wsiąkała w grunt, tylko tworzyła rozlewiska. Wylała Moszczanka. Woda zaczęła błyskawicznie zbierać się wokół budowanego przedszkola – napływała ze wszystkich stron. Od koryta potoku, z łąk, przelewała się przez drogę.

- Z racji na lokalizację przedszkola tuż przy budynku remizy, do akcji na dwa zastępy ruszyliśmy bardzo szybko. Niezbędna okazała się pomoc koparki. W ostatniej chwili udało nam się udrożnić przepusty oraz wypuścić wodę na pobliskie łąki, dzięki czemu nie wdarła się do budynku, w którym przebywały dzieci – relacjonuje Damian Markowicz, prezes OSP Moszczenica.

Pomoc potrzebna była nie tylko ludziom i mieniu, ale też zwierzętom, a konkretnie krowom, które pasły się niedaleko Moszczanki. Strażacy przeprowadzili je w bezpieczne miejsce.

Dwie setki worków z piaskiem do wyrwy w brzegu

W Kobylance tamtejsza Ochotnicza Straż Pożarna układała worki z piaskiem w wyrwie, która pojawiła się w brzegu potoku przepływającego obok Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowczego. Trzeba było działać błyskawicznie, bo woda zaczęła zalewać jedno z gospodarstw.

- Wykorzystaliśmy około pięciu kubików materiału – wylicza Piotr Stawiarski, naczelnik jednostki.

Działali nie tylko w piątek, ale też w niedzielę – mimo iż od ulewy mięło prawie dwie doby, to woda wciąż spływała, konieczne było pompowanie piwnic.
Z kolei w Łużnej moc pokazała Łużnianka, która zalała stadion i tereny rekreacyjne. Swoje dołożyły rowy melioracyjne, które podczas nawałnicy błyskawicznie się wypełniły. Ponieważ mają ujście do wspomnianego potoku, który wtedy był już pełen, doszło do cofki. Wczoraj na miejscu pracowały komisje, których zadaniem było ocenić straty. Na szczęście nie są duże, choć sprzątania będzie sporo.

- Mamy zgłoszenia o stratach w infrastrukturze drogowej. Trzeba będzie uzupełnić pobocza na drogach gminnych czy ubytki w drogach, ale na szczęście obeszło się bez poważniejszych uszkodzeń – opisuje nam Mariusz Tarsa, wójt gminy Łużna.

Niepokojące osuwiska w Małym Krakowie

Na ziemi bieckiej też szacują straty. Najbardziej martwią osuwiska, które się pojawiły. Nie są na szczęście na razie duże.

-Ziemia oberwała się w Binarowej przy jednej z prywatnych posesji, w Bieczu na ulicy Podwale, w Belnej Górnej oraz w Głębokiej przy drodze na Podedwór – wylicza Mirosław Wędrychowicz, burmistrz Biecza.

Do tego trzeba doliczyć kilkanaście podmytych korpusów dróg, powalone drzewa na cmentarzu w Binarowej i kolejne w Rożnowicach.
Najpoważniej sytuacja wyglądała w Wilczyskach, gdzie strażacy zostali wezwani do auta w korycie potoku. Okazało się, że sytuacja nie miała wprawdzie bezpośredniego związku z opadami, co nie zmienia faktu, że kierowca mógł utonąć we własnym samochodzie.
- Auto wjechało do potoku, bo kierowca chciał uniknąć zderzenia z innym pojazdem – mówi nam aspirant Anna Wójcik z Komendy Powiatowej Policji w Gorlicach.
Gdy wnętrze zaczęło napełniać się wodą, uciekł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto