Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice: zwolnienia w Górniczym będą nieco mniejsze

Halina Gajda
W Zakładzie Maszyn Górniczych kończy się realizacja kontraktu dla kopalni Piast
W Zakładzie Maszyn Górniczych kończy się realizacja kontraktu dla kopalni Piast Halina Gajda
Około stu osób mniej straci pracę w Zakładzie Maszyn Górniczych Glinik. Jeszcze kilka miesięcy temu zarząd spółki planował zwolnić 390 pracowników, dzisiaj wiadomo, że będzie to mniej. Kolejni pracownicy odejdą na przełomie czerwca i lipca. Dziś w zakładzie pracują 953 osoby. Niedawno było ich ponad 1200. Kilka dni temu otrzymali ostatnią część marcowej wypłaty oraz 1500 złotych netto wypłaty tytułem zaliczki na kwiecień. Do wypłaty pozostało jeszcze ok. 540 tys. oraz cała pensja majowa.

- Nasza sytuacja nadal jest bardzo trudna, ale stabilna. Kończymy kontrakt dla kopalni Piast. Do finalizacji potrzeba nam około czterech milionów złotych, co przy wartości kontraktu ponad trzydzieści milionów złotych jest kwotą stosunkowo niewielką. Mamy również zabezpieczone materiały na wykonanie zamówienia dla kopalni Bobrek. To ostatnie będziemy realizowali w konsorcjum z inną firmą i to ona zapewnia finansowanie. Do nas należeć będą koszty mediów, gazów technicznych i oczywiście pracy. To, że zakład produkuje, w dużej mierze zawdzięczamy wierzycielom. Mimo iż mamy wobec nic zobowiązania, dostarczają nam materiały. Odbywa się to na zasadzie wzajemnego zaufania. Jeśli zapowiemy, że dostaną jakąś kwotę, to rzeczywiście tak się dzieje - wyjaśnia Stanisław Dynda, dyrektor spółki.

Kilka tygodni temu Grupa Kapitałowa Glinik sprzedała swoje udziały w spółce Mifama w Mikołowie. Dzięki temu Zakład Maszyn Górniczych mógł uregulować zobowiązania wobec pięciu dostawców. Jak mówi dyrektor Dynda - największym zagrożeniem dla spółki, wbrew pozorom nie są ci najwięksi wierzyciele, ale małe, często rodzinne firmy. To właśnie one najczęściej sprzedają długi ZMG firmom windykacyjnym. Te zaś nie bacząc na nic, przystępują do egzekucji długów, często sięgając przy tym do skrajnych rozwiązań łącznie ze składaniem wniosków o upadłość spółki. Sytuację finansową komplikuje wciąż niezrealizowany kontrakt do jednej z rosyjskich kopalni. Wykonane obudowy wciąż stoją w magazynach - to zamrożone 12 mln euro. Jest wprawdzie szansa, że rosyjski kontrahent odbierze zamówiony towar, jednak wciąż nie wiadomo, kiedy miałoby to nastąpić.

- Widać pewne ożywienie na rynku niemieckim, zwłaszcza jeśli chodzi o segment podwozi urządzeń dźwigowych. Wprawdzie nie są to jakieś wielkie pieniądze, za to szybkie. Po dwóch tygodniach od wykonania zamówienia i dostarczenia na miejsce, trafiają na nasze konto - wyjaśnia dalej.

Kilkutygodniowe przestoje spowodowały, że czasu na wykonanie zamówień jest niewiele. Jakby tego było mało, ostatnia powódź również spółce dała się we znaki. Woda, która spływała ulicą Wyszyńskiego, znalazła sobie miejsce w halach konstrukcji stalowych. Zalała ponad sto spawarek i kilkadziesiąt silników, stację transformatorową, wdarła się również do instalacji, które znajdują się pod posadzką hali. Roboty trzeba było zawiesić na dwa dni, a pracownicy zamiast realizować kontrakt, musieli sprawdzać i naprawiać urządzenia i sprzątać.

Jak ocenia Stanisław Dynda, lepiej zapomnieć o dobrobycie z 2008 roku. By zakład w pełni stanął na nogi, potrzeba co najmniej trzech do pięciu lat. Na razie jednak należy się skupić na pozyskaniu nowych zamówień, tak by zapewnić ludziom pracę. Tymczasem w nowosądeckiej prokuraturze trwa śledztwo w sprawie ewentualnych nieprawidłowości, do których mogło dojść w Zakładzie Maszyn Górniczych.

Większość świadków, została już przesłuchana. Wśród nich znalazły się również osoby z działu zarządzania finansami. Jak dowiedzieliśmy się od Beaty Stępień-Warzechy, rzeczniczki prasowej Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu, zabezpieczone zostały dokumenty związane z bankowymi umowami ramowymi i transakcjami walutowymi z 2008 roku. O tym, jaki rozmach ma sprawa, świadczy choćby to, że przesłuchanie jednego świadka trwa nawet cztery dni.

Nowosądecka prokuratura szuka również biegłego, który wydałby potrzebne opinie. Niestety fachowców, którzy specjalizowaliby się w opcjach walutowych jest niewielu. Choćby z tego powodu nie wiadomo, kiedy sprawa się zakończy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto