Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Zdalne nauczanie jak tor przeszkód

Lech Klimek
Lech Klimek
Karolina Misztal
Epidemia koronawirusa spowodowała zamknięcie wszystkich szkół. Jeszcze niedawno uczniowie dobrowolnie uczestniczyli w zajęciach online, które przygotowywali im nauczyciele. Teraz są one obowiązkowe. Zdalna nauka to duże wyzwanie dla wszystkich.

FLESZ - Nauczanie zdalne w czasie koronawirusa

Pani Dominika to mama dwójki dzieci. Jej córka chodzi do zerówki, syn jest młodszy.

- Gdy zamknięto przedszkole, musiałam wziąć opiekę nad dziećmi - opowiada. - Postanowiła wyjechać z miasta i zaszyć się na ten czas na wsi u rodziców. Myślałem, że tak łatwiej przeczekamy ten czas - dodaje.

Początkowo, gdy nauka w zerówce nie była jeszcze obowiązkowa, wszystko było w porządku. Mama z córką przerabiały program, dobrze się przy tym bawiąc. Teraz wszystko jest zupełnie inaczej.

- Pierwszy tydzień obowiązkowych zajęć to było coś strasznego - mówi. - Z mojego punktu widzenia to jak plaster naklejany na amputowaną kończynę w nadziei, że odrośnie, że samo wszystko wróci do poprzedniego stanu. Ale to się nie dzieje - podkreśla.

Od kilku dni zasypywana jest zadaniami dla córki. Przychodzi ich dziennie kilkanaście.

- Mój największy problem to fakt, że nie mam tu komputera i muszę wszystko robić z wykorzystaniem smartfona - relacjonuje. - Dostaje kilka prac do wykonania i powinnam w zasadzie każdą z nich wydrukować i przerobić z córką. Ale jak. Tu nie ma żadnego punktu ksero, gdzie bym mogła to zrobić. Podglądam więc zadania w telefonie, potem robimy wszystko w zeszycie i ćwiczeniach, a na koniec fotografuję każdą stronę i odsyłam nauczycielce - opowiada.

Weronika (imię zmienione) to uczennica VII klasy szkoły podstawowej nr 6 w Gorlicach. Jak sama mówi, to zdalne nauczanie to na razie tak naprawdę fikcja.

- Mamy jedynie trzy razy w tygodniu lekcje z angielskiego – opowiada. - Pozostałe materiały musimy opanowywać sami, pobieramy je sobie z wirtualnego dysku w internecie. Czasem nauczyciele podsyłają nam jakieś linki to filmików z internetu, żebyśmy sobie je oglądali - dodaje.

Dziewczynka twierdzi, że mało kto z jej najbliższego kręgu znajomych zawraca sobie głowę pobieraniem treści z internetu.

- Pewnie, gdyby były lekcje takie, jak z angielskiego to byśmy uczestniczyli, ale tak, jeśli nawet spora grupa naszych nauczycieli nie wymaga odsyłania im opracowanych zadań, to po prostu tylko je przeglądamy i czytamy - dodaje.

Obowiązek zdalnego prowadzenia lekcji przez nauczycieli ministerstwo edukacji wprowadziło 25 marca.

- Do tej pory e-learning był swego rodzaju marginesem. Nauczanie zdalne można było wykorzystywać do komunikacji z uczniem, który nie mógł chodzić do szkoły, bo np. był chory - podkreśla Arkadiusz Boroń, prezes małopolskiego ZNP. - Ani samorządy, ani resort edukacji, nie przygotowali narzędzi do tego, abyśmy w czasach pandemii mogli bez kłopotów prowadzić zdalne nauczanie - kwituje.

Nauczyciele ze szkół w naszym powiecie nie bardzo chcą się wypowiadać na temat tych nowych metod i zasad pracy z uczniami.

- Polecam panu ministrowi, by sam poprowadził takie lekcje – mówi nauczycielka z jeden z wiejskich szkół. - Początkowo wykorzystywaliśmy system Librus, ale on ciągle się zawiesza, od wczoraj testujemy inne rozwiązanie, udostępnioną przez Google aplikację Classroom. Mam nadzieję, że to zdecydowanie poprawi jakość naszej pracy - dodaje.

Dla tej nauczycielki obecnie dzień pracy to kilkanaście godzin.

- Tak naprawdę jestem do dyspozycji uczniów i rodziców od 8 do późnych godzin nocnych - opowiada. - Zdarza się, że moi uczniowie, wykorzystując internetowe komunikatory, dopytują nawet około północy, czy wszystko dobrze zrozumieli z lekcji – dodaje.

Inny problem to oczywiście dostępność do sieci i komputerów.

- Mam na przykład taki przypadek, że w domu jest czworo dzieci w różnym wieki i tylko jeden komputer – opowiada nauczycielka. - Co prawda w naszej szkole tak staraliśmy się ułożyć plan lekcji, by rodzeństwom się zajęcia nie pokrywały, ale nie wszędzie jest to przecież możliwe - dopowiada.

Sposób nauczania zdalnego oparty o aplikację Classroom z powodzeniem wykorzystywany jest w Bobowej.

- Gmina zainwestował spore pieniądze w pracownie internetowe w szkołach – mówi Adam Urbanek, dyrektor Szkoły Podstawowej w Bobowej. - Mając bazę, zaczęliśmy już w styczniu przygotowywać się do działań w internecie. Nie miało to związku z pandemią, ale teraz okazuje się, że dobrze wykorzystaliśmy czas – relacjonuje.

Dla szkoły adoptowano rozwiązania, jakie już od kilku lat są wykorzystywane w Zespole Szkół Zawodowych w Bobowej.

- Nie wywarzaliśmy otwartych drzwi – mówi dyrektor podstawówki. - Teraz wszystko u nas działa wręcz modelowo – dodaje.

Koronawirus: aktualizowany raport

Pobierz bezpłatną aplikację Gazety Krakowskiej i bądź na bieżąco!
Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy do niej zakładkę, w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią koronawirusa.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Gorlice. Zdalne nauczanie jak tor przeszkód - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto