Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Tereska opuszcza Dworzysko. Pojedzie do firmy, która wyczyści jej sukienkę i czepek. W końcu musi być piękna, gdy wróci na rynek

Halina Gajda
Halina Gajda
Na Dworzysku wielkie zmiany! Demontują Tereskę! Sprawdzamy, co się dzieje - czy to przenosiny na stałe miejsce, zgodnie z planami, czy tylko wycieczka w celu wyczyszczenia?

Od rana na Dworzysku zamieszanie – ekipa Miejskiego Zakładu Usług Komunalnych demontuje Tereskę Kosibiankę. Już wiemy, że najsłynniejsza gorliczanka jedzie do „spa”. Ma w końcu powrócić na rynek, więc trzeba jej nieco odświeżyć sukienkę i czepek.

Po latach bojów, petycji, interpelacji, wniosków – Tereska w końcu wróci na gorlicki rynek. Zanim jednak zostanie zamontowana w nowym - starym miejscu, zostanie odnowiona. Na razie została zdemontowana, ostrożnie zapakowana na ciężarówkę i powieziona na bazę Miejskiego Zakładu Usług Komunalnych.

- Nic jej nie będzie – zapewnia Wojciech Drzymała, szef MZUK. - Od rana mam telefony, co się dzieje, ale wszystko z Tereską jest w porządku. Na chwilę zostanie u nas, ale ostatecznie zostanie przewieziona do firmy, która ją odnowi – zapowiada.

Tereska po dekadach pobytu na płycie rynku, została z niego wyeksmitowana w ramach rewitalizacji Starówki. Długo nie postała, gdy podniosły się głosy, że Tereska na miejskim maślaku marnuje się, wręcz z tęsknoty usycha. Zawiązał się nawet komitet zwolenników powrotu postumentu na centralny plac miasta. Członkowie wspomnianego argumentów mieli bez liku: woda długo nie lała się z tereskowego wiadra, a gdy już zaczęła – chlapała po przechodniach.

- Tak chciała zwrócić na siebie uwagę, by przenieść ją na stare miejsce – grzmieli obrońcy. - Kolejną oznaką, która świadczyłaby o tym, że nie może się tam odnaleźć, jest to, że raz patrzy na ludzi podążających ul. Kopernika, innym razem na kupujących pietruszkę na Placu Dworzysko, co na pewno stanowi dla niej nie lada wysiłek ze względu na wagę stopu, z którego została odlana - podawali kolejne argumenty.

Pomnik pojawił się na Rynku w latach 70. minionego wieku.
- Pamiętam, że każdy uczeń w szkole miał przynieść kilogram złomu - opowiadał nam Tomasz Pruchnicki, nasz redakcyjny kolega. - Przynosiło się więc wszystko, co w domowej piwnicy albo na strychu wpadło w ręce, czyli lichtarze, świeczniki, popielniczki. Gdy ktoś nie miał żywcem, co przynieść, to „dopisywał” się do zdobyczy innego kolegi, któremu udało się zorganizować więcej złomu - wspominał.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto