Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Sekcja zapaśnicza w Gliniku była bardzo silna [ZDJĘCIA]

Tomasz Pruchnicki
z archiwum zbigniewa krasoskiego
Gorliccy zapaśnicy zawsze byli pupilkami władz Fabryki Maszyn, bo dyrektor mógł poszczycić się nimi w komitecie wojewódzkim. To był z kolei dowód, że sport pod patronatem jego zakładu jest na wysokim poziomie. Przekładało się to na finanse w zakładzie i obowiązkowe rozdzielnictwo towarów oraz surowców…

FLESZ: Co zabija Polaków?

Zbyszek teraz suples! Krzyczy trener do zawodnika, walczącego na macie w turnieju zapaśniczym w stylu klasycznym. Odbywa się on w sali gimnastycznej Zakładowego Domu Kultury w Gliniku.

Zbyszek najpierw próbuje przerzutu ze stójki, popularnie zwanego Dżaksarowem, ale przeciwnik jest czujny i ustawia się inaczej, niż po jego myśli.

Walczy zacięcie z silniejszym i wyższym zawodnikiem, który ma dłuższe ręce. A to w tej dyscyplinie jest dość istotna cecha na plus. Jednak Zbyszek wykonuje tak zwaną „roladę” czyli chwyt wykonywany w parterze poprzez zablokowanie obu rąk, ale oponent przechodzi do kontrataku. Teraz nasz zawodnik musi wykonać tak zwany „wózek” czyli chwyt wykonywany w parterze, polegający na uchwycie przeciwnika w pół od tyłu i obróceniu go przez pozycję mostową w jedną ze stron.

Ostatecznie po zakończeniu walki sędzia podnosi rękę Zbyszka jako zwycięzcę. Jest październik 1975 roku i nasz zawodnik ma już na swoim koncie zdobycie mistrza Polski w zapasach kadetów.

Niski wzrost zawodnika z kolei ma też swój atut w postaci trudności szybkiego powalenia go na matę, a wyższy przeciwnik musi się pochylić do ataku, co czyni go mniej stabilnym.

W 1975 roku sprowadzono trzech utalentowanych zawodników z klubu „Budowlani” Olsztyn (Zbyszek, Rysiek i Jurek) do sekcji zapaśniczej Glinik, aby Gorlice stały się potęgą w tej dziedzinie.

Nabór do nowopowstałej w Gliniku sekcji był spory, ale też duża przepustowość zawodników z uwagi na sport kontaktowy. Największe spustoszenie w zasobach zawodników stwarzały kontuzje podczas treningów, szczególnie otarcia, które natychmiast ulegały zakażeniu bakteriami znajdującymi się na macie. Kuracja trwała co najmniej dwa miesiące oraz wymagała przyjmowania bolesnych zastrzyków domięśniowych. Eliminowała zawodników z czynnego uprawiania tej dyscypliny. Niektórzy po przebytej kuracji nie wracali już do tej dyscypliny.

Zawodnicy tej sekcji zdobywali nawet mistrzostwo Polski w zapasach w stylu klasycznym.

Za cztery lata Zbyszek znów sięgnie po mistrzostwo Polski już jako junior.

Liczne wyjazdy na turnieje krajowe i międzynarodowe okraszały trochę szarą, socjalistyczną rzeczywistość. Można było pohandlować za granicą i przywieźć poszukiwane towary. Bardzo często zawodnicy i działacze klubu wyjeżdżali do Rumunii, gdyż ten sport był wówczas tam bardzo popularny.

Podczas jednego z takich wyjazdów zawodnicy podróżowali fabrycznym autobusem a sprzęt i manekiny do treningów jechały w zakładowej nysce. Po przekroczeniu granicy z ZSRR w Medyce okazało się, że ma miejsce przemyt. Całe handlowe z założenia zamieszanie skończyło się niezbyt pomyślnie dla dwóch zawodników. Ale to już inna historia…

Najważniejszym i prestiżowym turniejem był Międzynarodowy Turniej Zapaśniczy imienia Władysława Bajorka.

Atmosfera w klubie była koleżeńska i stanowiła namiastkę rodziny, gdyż dwóch „adoptowanych” gorliczan mieszkało w internacie przy fabrycznej szkole, a trzeci otrzymał kawalerkę na Dolnym Osiedlu.

W roku 1977 sprowadzono następnych dwóch zawodników, z których jeden w przyszłości zostanie sędzią międzynarodowym w tej dyscyplinie sportu.

Treningi odbywały się popołudniami w jednej części sali gimnastycznej, a czasem o tej porze w drugiej części treningi miał klub bokserski.

Początkujący adepci starożytnej dyscypliny sportu trenowali z manekinami, wykonanymi ze skóry, wypchanej trocinami. Trener pokazywał, jak wykonać popularnego nelsona czy wyżej opisane chwyty. Najwięcej trudności sprawiało wykonanie „hamerloka” czyli-chwytu wykonywanego w parterze (z wykorzystaniem dźwigni na staw barkowy).

W takim klubie, jak ten, nie śniło się nikomu o masażystach, dietetykach i temu podobnych „fanaberiach”. Zawodnicy stołowali się albo w stołówce fabryki, mieszczącej się w biurowcu, albo w stołówce internatu. Jedyne, na co mogli liczyć, to że każda nieobecność w szkole, będzie zawsze miała oznaczenie „usprawiedliwiona”. Byli pupilkami władz Fabryki Maszyn, bo dyrektor mógł poszczycić się w komitecie wojewódzkim, że sport pod patronatem jego zakładu jest na wysokim poziomie, co miało przełożenie na finanse i obowiązkowe rozdzielnictwo towarów oraz surowców…

Zawodnicy świadomi swoich umiejętności nie wdawali się w potyczki i zaczepki chłopaków z miasta. Chociaż wielu „chciało się sprawdzić” w starciu z nimi. Oni jednak woleli potyczki na macie. Do wspomnianej wyżej Rumunii wyruszali do Suceava (Suczawy) albo Rădăuți (Radowce). Zamiast zwiedzać zabytki i okolicę, zajmowali się upłynnieniem przywiezionych towarów „z bratniego kraju”, których akurat potrzebowali miejscowi. Zawsze w takich przypadkach w hotelu kręcił się „tubylec od wszystkiego”, który dogadywał cenę i wszystko brał hurtowo, wypłacając albo dolary (w naszym kraju obowiązywały bony towarowe o równowartości dolarów - taka nieistniejąca złodziejska waluta) albo w towarze (kożuchy, kurtki skórzane, alkohol, koszule itp.), gdyż do Turcji (Mekki handlarzy w tym czasie) było już niedaleko. Najbardziej chodliwym sprzętem - poszukiwanym u nas, był radziecki sprzęt fotograficzny wraz z osprzętem (teleobiektywy, filtry różnego rodzaju, światłomierze itp.). W Polsce, gdy taki sprzęt się pojawiał, to rozchodził się w trybie „spod lady” - dla młodszych czytelników - to była taka forma prywatnego handlu towarem, który teoretycznie powinien być na półce sklepowej, ale z niewiadomego powodu nie było go tam…

Jeśli zawody i handel udały się, to trzeba było jeszcze dotrzeć do Gorlic ze zgromadzonym towarem. Czyli bez uszczuplenia zasobów przekroczyć cztery granice, na których czyhali celnicy, oczekujący „dobrowolnych opłat celnych do prywatnych kieszeni”.

Jeśli kierownik wyprawy ociągał się z zapłaceniem „powszechnie znanej kontrybucji”, następowała drobiazgowa kontrola i odbieranie części towaru bez żadnego uzasadnienia. Każdy potrzebował żyć i mieć się dobrze w tej socjalistycznej rzeczywistości. Możliwość zagranicznych wyjazdów zawsze stanowiła powód do zazdrości wśród innych, a szczególnie do „ochrony” przez odpowiednie służby, aby nikt „nie podskoczył wyżej, niż partia pozwalała”. Oczywiście teoretycznie wszyscy powinni być równi…

Zawodnicy tej sekcji ciągle cieszyli się społecznym uznaniem i szacunkiem. Lokalne gazety w dziale sportowym opisywały ich sukcesy, czasem okraszając artykuł kiepskiej jakości fotografią. Po czerwcu 1978 roku dwaj zawodnicy jako pełnoprawni pracownicy Fabryki Maszyn zwalniani byli z pracy na treningi, które odbywały się także przed południami.

Zmiany ustrojowe po 1989 roku wymusiły zmiany w prowadzeniu klubów sportowych i w 1990 roku rozwiązano sekcję zapaśniczą. Minęło kolejne dwanaście lat i we wrześniu 2002 roku Zbyszek reaktywował sekcję pod nową nazwą GORLICKI ZAPAŚNICZY KLUB SPORTOWY, ale już na innych zasadach. Warto być zawsze zawodnikiem co sam udowodnił podczas Mistrzostw Świata Weteranów w Sarajewie w 2013 roku, zdobywając po kontuzji jednej ręki i w repasażach medal brązowy po walce z zawodnikiem USA. Mistrzostwa odbywają się w odpowiednich grupach wiekowych nazywanych Dywizjami i oznaczonych od A do G. Czyli Dywizja A zawodnicy w przedziale wiekowym 35-40 lat a literka G po 70. roku życia (i o dziwo są zawodnicy w tej grupie wiekowej). Przyszywany gorliczanin znalazł swoje miejsce na ziemi w naszym mieście i dalej rozsławia naszą małą ojczyznę.

Życzymy wielu sukcesów sportowych i osobistych zawodnikom, działaczom i trenerowi zarówno na macie i poza nią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Gorlice. Sekcja zapaśnicza w Gliniku była bardzo silna [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto