Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Patrycja spędziła święta już w nowym domu, z dużą łazienką i ciepłą wodą

Agnieszka Nigbor Chmura
Nowy dom rodziny Stawarskich to miejska kamienica przy ul. Słowackiego. Stąd blisko jest do centrum, kościoła, biblioteki.
Nowy dom rodziny Stawarskich to miejska kamienica przy ul. Słowackiego. Stąd blisko jest do centrum, kościoła, biblioteki. Agnieszka Nigbor Chmura
Dziewczyna w lipcu 2016 roku miała wylew, który wywołał paraliż. Na wózku trudno jej było żyć w domu bez łazienki, do tego na opłotkach miasta. Teraz rodzina mieszka w centrum miasta.

Wejście do różowej, miejskiej kamienicy, w której od dwóch tygodni mieszka rodzina Stawarskich prowadzi wprost z chodnika ulicy Słowackiego.

- To nasz nowy dom - szeroko uśmiecha się pani Janina, otwierając drzwi mieszkania.

Z przestronnego korytarza wchodzi się do pokoju Patrycji, 20-letniej gorliczanki, która półtora roku temu miała wylew i została sparaliżowana. To z myślą o niej mama zaczęła walkę o nowe mieszkanie. Z pomocą przyszedł burmistrz Rafał Kukla. Jak rok temu obiecał na naszych łamach, tak słowa dotrzymał. Rodzinie przyznano z zasobów miejskich trzypokojowe mieszkanie komunalne.

Patrycja wreszcie ma swój pokój

Do tej pory Patrycja dzieliła swój pokój w starym domu przy Broniewskiego z dwójką siostrzeńców. W nim uczyła się, spała, ćwiczyła z rehabilitantką. Teraz niewielki pokój, w którym mieści się specjalistyczne łóżko, komoda i szafa to jej królestwo. To przytulne pomieszczenie z dużym oknem wychodzącym na ul. Słowackiego.

- Lubię przez nie patrzeć na dzieci, które tędy chodzą do szkoły, na osoby, które spacerują w kierunku miejskiego parku - mówi. - Latem sama będę jeździć tam z mamą na spacery - planuje dziewczyna.

Ze swojego pokoju przez szerokie drzwi Patrycja swobodnie może przemieszczać się czy to do kuchni, czy też do pokoju, który zajmuje jej mama i brat Kamil.

- Święta były jeszcze na walizkach, ale jakże szczęśliwe, bo w wymarzonym mieszkaniu - mówi pani Janina. - Proszę spojrzeć - wskazuje na sufit - nawet lampy jeszcze nie zdążyliśmy założyć - śmieje się.

W trzecim pokoju, naprzeciw pokoju Patrycji, mieszkają siostra Urszula i siostrzeńcy. W końcu korytarza jest łazienka.

- Co prawda pralkę trzeba było zamontować w kuchni, ale dzięki temu łazienka jest tak ustawna, że swobodnie wjeżdżamy tu z wózkiem, by wykąpać Patrycję - tłumaczy mama dziewczyny.

Z ulicy Słowackiego wszędzie jest blisko

Dzisiaj Patrycja mimo tego, że jest osobą niepełnosprawną, jest przede wszystkim uśmiechniętą 20-latką. Marzy, by latem móc wychodzić z mamą na spacery, by wreszcie uczestniczyć w miejskich imprezach kulturalnych, chodzić na koncerty.

- Raz wybrałyśmy się na taki na Rynek z Ulą i mamą, gdy jeszcze mieszkałyśmy na Broniewskiego - wspomina Patrycja.

Kobiety chciały sprawić córce i siostrze przyjemność. Wypadło słabo. Zanim zwiozły Patrycję na tym żelastwie z górki przy Broniewskiego, były już mokre. Potem był marsz do Rynku.

- Mama tak się zmęczyła, że postanowiła wrócić do domu jeszcze zanim zaczął się koncert. My postanowiłyśmy zostać - wspomina pani Urszula.

Impreza rzeczywiście bardzo się Patrycji podobała, gdyby nie fakt, że w drodze powrotnej wracające z koncertu kobiety dopadła prawdziwa ulewa. Przemoczone do suchej nitki na długo wyleczyły się z wyjść na miasto.

Teraz ma być inaczej, bo przecież z ulicy Słowackiego do Rynku, gdzie latem toczy się życie kultutralne miasta, jest zaledwie kilkaset metrów. Blisko stąd też do przychodni, kościoła, biblioteki, miejskiego parku, a w razie potrzeby, by gdzieś dojechać, również do przystanku autobusowego.

To ważne, gdy Patrycję trzeba zawieźć do lekarza, zrobić okresowe badania, gdy ma do niej dojechać pielęgniarka, by zmienić opatrunki.

- Nie musimy się już martwić, czy damy radę wyjść z Patrycją, czy też nie, bo pada deszcz. Nie trzeba przedzierać się przez zaspy z łopatą, by odśnieżyć dojazd do domu. To ogromna ulga - mówi pani Janina.

Los zabrał jej sprawność, ale nie zabrał marzeń

Kiedy 21 lipca 2016 roku rodzice Patrycji usłyszeli głuchy huk dobiegający z prowizorycznej łazienki, zamarli ze strachu.

- Córka leżała w bezruchu na posadzce - opowiada z drżeniem w głosie pani Janina.

Patrycja wspomina, że słyszała co się dzieje wokół niej, ale że nie była w stanie wykonać żadnego ruchu. Wie nawet, że mama z nerwów nie mogła przypomnieć sobie numeru na pogotowie, ale w końcu zadzwoniła. Potem usłyszała zbliżającą się syrenę ambulansu.

W szpitalu po serii badań wyszło na jaw, że młoda dziewczyna doznała wylewu. Lekarze nie dawali jej większych szans na ocalenie.

O powadze sytuacji zorientowali się wtedy, gdy lekarze powiedzieli, że powinni pożegnać się z córką, bo w każdej chwili może odejść.

- Daliśmy wtedy na mszę, ale w głębi serca czułam, że moje dziecko jeszcze z tego wyjdzie - wspomina z rozrzewnieniem kobieta.

Rzeczywiście Patrycja była silna i przetrwała kryzys. Niestety wylew wywołał paraliż. Dziewczyna wylądowała na wózku inwalidzkim.

Od tej pory świat Patrycji ograniczał się tylko do czterech ścian i widoku, który rozpościerał się za oknem.

- Żeby zabrać Patrycję do lekarza, do miasta na zakupy, czy nawet jakąś miejską letnią imprezę, trzeba było nie lada się natrudzić - opowiada Urszula, siostra Patrycji.

Na samą myśl, że córkę i siostrę trzeba było zwieźć do samochodu członkom rodziny robiło się słabo. Nie raz wylali morze potu, zwożąc Patrycję na wózku z położonego na wzniesieniu domu, do którego nie było dojazdu, do drogi asfaltowej. Na stopnie przydomowego chodnika układali dwie deski, tak, żeby wózek bezpiecznie zjechał w dół. Jedna osoba przenosiła prowizoryczne pochylnie, druga wstrzymywała wózek.

- Najtrudniej było, gdy padał deszcz czy śnieg - opowiada pani Janina.

Choroba już na zawsze zabrała Patrycji sprawność, ale nie pozbawiła jej marzeń i planów na przyszłość. Dziewczyna mimo przeciwności losu chciała zostać technikiem żywienia i usług gastronomicznych. Nauczyciele chodzili do domu, bo musiała zdać egzamin zawodowy. Część pisemną pierwszego etapu zdała na 60 proc., praktyczną na 100 procent. Ugotowała wtedy pierogi z kaszą gryczaną, jej ulubione. Z drugą częścią egzaminu też sobie poradziła i uzyskała wymarzony tytuł.

- Warto marzyć, bo pragnienia się spełniają - podkreśla dziewczyna.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto