Radną do wniosku o ewentualny montaż wspomnianych odłowni skłoniła dzicza aktywność na peryferiach.
- Ulice Graniczna, Zagórzańska, Robotnicza, Wspólna – wylicza Halina Marszałek. - Miasto, ale trochę jednak, jak wieś. Bo ludzie mają posiane zboża, posadzone ziemniaki, grządki z warzywami – wspomina.
Uprawy coraz częściej idą na zmarnowanie, bo zwierzęta je po prostu niszczą. Dawno przestały się bać człowieka. To człowiek boi się ich.
- Graniczna i okolice to spokojny rejon – opisuje radna. - Wieczorami sporo ludzi biega tutaj czy spaceruje z kijkami. Coraz rzadziej się jednak na to decydują, bo boją się dzików. Teren miasta jest wyłączony z gospodarki łowieckiej, ale przecież trzeba jakoś temu przeciwdziałać – przekonuje.
Zaproponowała więc, by miasto kupiło tak zwaną odłownię. To sporej wielkości klatka, którą po prostu stawia się na ziemi w rejonie, gdzie dziki najczęściej podchodzą. Do wnętrza wrzuca się smakołyki, które mają je zachęcić do wejścia. Gdy dzik skusi się, uruchamia czujnik ruchu, a ten zatrzaskuje wyjście.
- Takie rozwiązania sprawdziły się już w Krakowie i Warszawie – przekonywała.
Sprawdziliśmy. Przykładowa odłownia została zamontowana przed rokiem w Krakowie, choćby na osiedlu Podwawelskim. Rzeczywiście, tylko jednej nocy w pułapkę wpadły trzy lochy i siedemnaście małych dzików! Zwierzęta zostały wywiezione z miasta.
Wrócą, jak burmerng?
Mniej entuzjastycznie do pomysłu podszedł jednak Rafał Kukla, burmistrz miasta. Przedstawił, można powiedzieć, kontrargumenty. Najważniejszy – lokalna geografia, czyli ukształtowanie terenu i rozkład populacji dzika w regionie.
- Mogłoby się okazać, że wywiezione po to, by za chwilę wrócić w to samo miejsce, bo tak mamy ukształtowane połączenia leśne, szczególnie na północy i zachodzie miasta – zasugerował.
Nie bez znaczenia są koszty. Sama odłownia, choć w budowie prosta, to wydatek kilkudziesięciu tysięcy. Do tego trzeba doliczyć koszty obsługi całego przedsięwzięcia.
Samorządowiec poinformował również, że koła łowieckie od kilku tygodni realizują zwiększony plan odstrzału, właśnie dzików. Chce poczekać na efekty, by ewentualnie wnosić, po konsultacjach z powiatową inspekcją weterynaryjną, zwiększenie tego limitu.
Z kolei pomysłem odstrzału nie zgodziła się Alicja Nowak. Zaczęła od tego, że wdzieramy się w środowisko naturalne, dając co rusz zgody na odrolnienia, przez co coraz bardziej wchodzimy w teren, a później byśmy wszystko odstrzeliwali.
- Uważam że kwestia zabezpieczenia i odszkodowań musi być rozwiązana tak, by ludzie nie byli stratni, ale trzeba zwrócić uwagę, że te zwierzęta też muszą gdzieś żyć – komentowała. - Odstrzał nie jest rozwiązaniem naszej konfrontacji z przyrodą – podkreślała.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?