Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Mariola I Paweł do ślubu pojechali powozem [ZDJĘCIA]

Lech Klimek
Mariola i Paweł do ślubu pojechali powozem zaprzężonym w cztery konie. Było jak w bajce...
Mariola i Paweł do ślubu pojechali powozem zaprzężonym w cztery konie. Było jak w bajce... Foto Mazur - Jasło
Woźnica w galowym uniformie strzelił z bata i czwórka koni ruszyła z kopyta. Białym powozem pod kościół w Smerekowcu zajechali państwo młodzi.

To, że Mariola Klimek i Paweł Peregrym wybrali taki środek lokomocji, nie powinno dziwić. Paweł to bardzo utytułowany sportowiec, z powodzeniem startujący w konkursach powożenia, jak i skokach przez przeszkody. Związany ze stadniną w Regietowie, występuje głównie na hucułach.

- Powóz w moim przypadku był czymś naturalnym - mówi Paweł z uśmiechem. - Od dziecka związany jestem z końmi i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to jeszcze do niedawna była największa moja miłość, teraz to się zmieniło, jest przecież Mariola - dodaje rozpromieniony.

Młodzi poznali się trzy lata temu w czasie jakiejś imprezy. Każde z nich zjawiło się na niej w innej grupie. Szybko się jednak dostrzegli i jak wspomina Paweł - od razu zaiskrzyło.

Mariola początkowo nie podzielała końskiej pasji Pawła. Powoli się to jednak zmieniało. Teraz obydwoje zastanawiają się, czy nie stworzyć rodzinnego zespołu i startować w konkursach powożenia. Do ślubu pojechali jednak powozem, który poprowadził Włodzimierz Kario z Gładyszowa.

- Z bogatej kolekcji pana Włodka wybraliśmy piękne lando - mówi Paweł. - Idealnie pasuje na takie okazje. Przecież ta XVII-wieczna konstrukcja to był początkowo pojazd dworski, a potem reprezentacyjny i wyjazdowy miejski. To taki mercedes wśród powozów - dopowiada.

Jak się okazuje, mieszkańcy naszego powiatu są w doborze pojazdów ślubnych, dość konserwatywni. Rzadko która para decyduje się wyjść poza schemat reprezentacyjnego samochodu.

- Nie przypominam sobie zbyt wielu ciekawych transportowych sytuacji - mówi Jacek Spyra, od wielu już lat zajmujący się fotografią ślubną. - Tak naprawdę to miałem jeden taki przypadek. Młodzi zajechali pod kościół wspaniale odrestaurowanym żukiem. I to było jedyne odstępstwo od reguły - dodaje z uśmiechem.

Inny fotograf, Marcin Gugulski, też nie jest, w stanie przypomnieć sobie czegoś wyjątkowego.

- Raz zdarzyło się, że młodzi zajechali bryczką zaprzężoną w dwa siwe konie - wspomina. - To było pod kościołem Andrzeja Boboli w Gorlicach - dodaje.

Gugulski wspomina też ceremonię zorganizowaną w iście amerykańskim stylu.

- To było dokładnie tak jak można to zobaczyć w filmach - mówi. - Młodzi przyjechali oddzielnie, nie widząc się w dniu ślubu w swoich strojach. Pan młody czekał na przyszłą żonę przy ołtarzu, pod który doprowadził ją jej ojciec. To niby nic nadzwyczajnego, ale w tamtym przypadku również w kościele odbyło się błogosławieństwo rodziców. Na naszym terenie dzieje się to zazwyczaj w domach - dopowiada.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Dlaczego warto dbać o środowisko?

Źródło: Dzień Dobry TVN, x-news

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto