Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Kapliczka nad Ropą ze św. Janem Nepomucem w nowej szacie. Święty od stuleci stał w tym miejscu by mieć baczenie na rzekę

Tomasz Pruchnicki
Kapliczka św. Jana Nepomucena przy moście nad rzeką Ropą w Gorlicach, 1919-1929, widok współczesny
Kapliczka św. Jana Nepomucena przy moście nad rzeką Ropą w Gorlicach, 1919-1929, widok współczesny fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe, halina gajda
Rozpoczął się remont elewacji kapliczki św. Jana Nepomucena przy moście na Ropie. W historii Gorlic ma ona szczególne miejsce.

Od niepamiętnych czasów latem wylewa rzeka Ropa z jej przekopaną niegdyś odnogą Młynówką pod Blichem. Trzeba, aby patron czuwał nad bezpieczeństwem mostu i ludzi przed niespokojną rzeką, a kiedy 200 lat wcześniej (pocz. XVIII w.) rozebrano bramę miejską na początku powstałej ulicy Mickiewicza, (dawna Węgierska lub Bania) to od tej pory nowym traktem przeprawa odbywała się już w kierunku Sękowej i Żmigrodu.

Poniżej niegdyś drewnianego mostu powstał nowy plac targowy, rzeźnia, mydlarnia i oczywiście wyszynk, bo zlikwidowano plac targowy powyżej kościółka św. Mikołaja. Miejsce było dobre, bo posiadało także bród do przeprawy na drugą stronę rzeki oraz do pojenia zwierząt zwożonych na targ. Plac targowy przetrwał do połowy lat 90. XX wieku.

Praski męczennik miał chronić miasto przed powodzią

W wyniku działań wojennych w 1915 roku, istniejący most uległ uszkodzeniu. W tym miejscu wybudowano prowizoryczny most, który przetrwał do końca lat 20. XX wieku. W międzyczasie było kilka bardzo dużych powodzi - największe zanotowane w 1918 roku oraz 21 lipca 1919 roku. Ta ostatnia była związana również z potokiem Stróżowianka. Wówczas woda zalała dolną część cmentarza żydowskiego i podmyło macewy.

Wtedy postanowiono wybudować kapliczkę murowaną, godnie się prezentującą i jak w takich przypadkach zawierającą figurę św. Nepomucena - praskiego męczennika. Poniżej prawego przyczółka, stycznie do niego, wykonano z kamieni solidne cylindryczne fundamenty bez części wycinka koła w obrysie (prawdopodobnie zalane dodatkowo betonem, kiedy zalewano elementy mostu). Dopiero na nich wzniesiono budowlę z cegły. Dwa filary o przekroju kwadratów podtrzymują jakby ganek i wchodzą w światło przeprawy, a nad wnętrzem kapliczki widać nieco cofnięte ostre równoboczne pole.

W Roczniku Diecezji Tarnowskiej na rok 1972 opisano, że kapliczka pokryta była eternitem falistym i faktycznie na starych fotografiach widać takie pokrycie bez orynnowania. Wejście zamknięte jest półkolistym nadprożem. Budowla ma dwa owalne okienka po bokach. Gzymsowania urozmaicają bryłę. Do wnętrza prowadzą dwa szerokie schody.

Dzieje figury św. Jana Nepomucena znajdującej się we wnętrzu opisał kiedyś Stanisław Klara w Kwartalniku Gorlickim. Największa powódź przed II wojną światową miała miejsce 12 lipca 1934 roku i wtedy odbył się chrzest wytrzymałościowy nowego mostu. Natomiast mniejsze powodzie w latach 70. nie były jakimś szczególnym wydarzeniem - ot podwyższony stan rzeki. Chodziło się na most jak zresztą i dzisiaj i obserwowało poziom wody i nurt niosący wszystko, co zebrał po drodze - drzewa, domowe zwierzęta, przydomowy sprzęt, nawet rowery.

Jak młodzi świętego Jana na próbę wystawiali

Młodzież z Dworzyska, jak wszyscy z miasta, również chodziła na obserwacje. Wśród tej młodzieży były też jednostki posiadające niezwykły mir wśród mieszkańców, którzy na co dzień nie mieszkali w rejonie Dworzyska. Po prostu przychodziło dwóch braci z innej części miasta do swoich rówieśników, aby wspólnie pograć na gitarze lub harmonijce ustnej, pośpiewać, jakieś piwo lub cudowny napój z etykietką stylizowaną pismem patykowym i przede wszystkim na tzw. „pagówkach” pograć w karty. Karty były nieodłączną rozrywką lat 60. i 70.

Obydwaj byli oryginałami tamtych czasów i wszyscy pilnie śledzili ich poczynania, a zwłaszcza, ile odbyli bijatyk z przyjezdnymi, lub ile zrobili awantur „U Kulczyka” albo na „Podhalu”. Po każdym 24-godzinnym odpoczynku na Komendzie Miejskiej Milicji witani byli z nieukrywaną radością nie tylko przez młodzież, ale też przez dorosłych.

Pomimo swoich wybryków byli uczynnymi młodzieńcami - a to przynieśli komuś wody w wiadrach ze studni na Dworzysku, a to zrzucili przywieziony na zimę węgiel do piwnicy, a to pomogli w ciężkich pracach przy budynku.

Byli też po trochę wychowawcami najmłodszych. Kiedy widzieli, że małolat robi coś, co może doprowadzić do uszczerbku na jego zdrowiu lub na ubraniu - powstrzymywali te zapędy, długo tłumacząc, do czego takie działanie prowadzi. I tak będąc niejako lokalnymi celebrytami, jak powiedzielibyśmy dzisiejszym językiem, zakładali się z kimś z otoczenia o coś, co wydawało się niemożliwe.

Właśnie podczas takiego wysokiego stanu wody w rzece (początek lat 70.) założył się jeden z braci z kimś stojącym obok, że skoczy do nurtu rzeki i wypłynie poniżej rzeźni. Wszystkim zaparło dech w piersi. Skok został wykonany i szczęśliwie delikwent wypłynął, gdzie powiedział - oczywiście wrócił na most cały przemoczony odebrać „wygraną”.

Tym, którzy budowali kapliczkę nie o taką „opiekę” św. Nepomucena chyba chodziło. Pewnie święty opiekował się wszystkimi bez wyjątku i tymi „celebrytami” i zwykłymi sprawami z ochroną przed powodzią i pewnie pomagał również tym, co wchodzili z bydłem do wody na pojenie.

O świętym jakby zapomniano ćwierć wieku temu

Kapliczka w niezmienionym stanie dotrwała do początku lat 90. i była zwyczajnie zaniedbana. Wówczas postanowiono przeprowadzić jej remont. Znany gorlicki architekt po wielu przymiarkach różnych wersji i kolorów, wykonał projekt tej zmiany. Jak projekt przewidywał, tak wykonano: nowe pokrycie z blachy miedzianej zdejmując eternit, usunięto socjalistyczną terabonę z lat 50. (bo tylko na to pozwalały władze) z odtworzeniem tynków gładkich, a cokół obłożono licówką z regularnego kamienia.

Gzymsy odtworzono z piaskowca. Nowa kolorystyka nawiązywała do figury świętego, która została poddana kilkumiesięcznej fachowej renowacji przez znanego gorlickiego rzeźbiarza.

Niestety w całym zamierzeniu wybuchła afera o krzyż Nepomucena, który święty trzymał. Otóż wszystko udałoby się odtworzyć, gdyby zachował się wtórny krzyż (pierwszy podczas upadku do nurtu Ropy, zaginął). Nie osiągnięto konsensusu w tej sprawie i wszystkie obrażone strony nie zrobiły nic, aby zażegnać spór, który trwa do dzisiaj.

Opiekun miasta w księżowskim birecie

Figury świętego Jana wykonywano według pewnego kanonu w różnych częściach słowiańskiej Europy. Układ rąk, ubiór, poza i kolorystyka wszędzie jest podobna i można przez analogię osiągnąć to, co utracono. Do anegdoty należy, że przez pewien czas figura na głowie miała zwykły płócienny księżowski biret z trzema rogami z pomponikiem - ale gdzieś zniknął.

Z tamtych lat pamiętamy panie, które przychodziły sprzątać wnętrze kapliczki, postawić świeże kwiaty i opiekować się figurą świętego. Pamiętamy, że figura w jednej ręce miała czarny krzyż, a w drugiej palmę lub lilię. Chyba że gdzieś znajdą się fotografie, mówiące o innym układzie. Do dzisiaj kwestia ta jest szeroko komentowana, bo święty obecnie ma nienaturalnej wielkości krzyż i to w dodatku bejcowany na brązowo. Po 25 latach od remontu kapliczki znowu trzeba zadbać o jej bieżącą konserwację, uzupełnić ukradzioną rurę spustową z miedzi (obecnie jest z PCV), choćby oczyścić z liści rynnę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto