Morsy Ziemi Gorlickiej oficjalnie rozpoczęły sezon przed tygodniem. Choć do mikołajek jeszcze kilka dni, to obejść się bez okolicznościowego morsowania nie mogły. To już ich tradycja, choć jeszcze wczoraj wszystko stało pod znakiem zapytania. Głownie przez to, że w sobotę, późnym popołudniem, w regionie zaczął padać marznący deszcz, który zamienił się później w lodowe drobinki. O ile morsy niskiej temperatury się nie boją, to jednak nie przepadają za kąpielami, gdy nad głową ulewa.
- Śnieg może sypać – zastrzegają.
Ranek przyniósł zmianę, bo rzeczywiście zaczęło prószyć. Na brzegu zebrało się kilkanaście osób, które po szybkiej rozgrzewce i przywdzianiu charakterystycznych czerwonych czap, wskoczyły do rzeki. I oczywiście zapewniały, że spoko jest, woda nawet nie taka zimna, zresztą takie zbiorowe wejście sprawia, że się ogrzewa. Widzów na brzegu złożonych głównie z rodzin tych, którzy siedzieli w wodzie, przekonać się do wejścia nie dało. Jakby tego było mało, kilkoro uznało, że wrażeń mają za mało i trzeba jeszcze poplażować w śniegu. Ewentualnie stoczyć małą bitwę na śnieżki. I oczywiście natrzeć skórę białym puchem, by na finał opłukać się pod „bieżącą wodą”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
