Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Dzień Kota. Głaskanie ciepłego futra i wsłuchiwanie się w mruczenie, są jak antydepresanty

Halina Gajda
Z okazji kociego święta rozmawiamy z lekarzem weterynarii Wojciechem Wójcikiem z gabinety AniMed w Gorlicach

W sobotę Światowy Dzień Kota więc chciałam pogadać o tych naszych futrzanych lokatorach. Przeczytałam gdzieś, że ponoć kocie mruczenie przyspiesza zrastanie się kości. Prawda to?
(śmiech) Nie spotkałem się nigdzie z takimi badaniami, więc osobiście nie traktowałbym ich jakoś szczególnie poważnie. Uprzedzając nieco kolejne pytanie – dlaczego koty mruczą – opowiem od razu, że taka ich natura, sposób komunikowania się, więc nie dopisywałbym tutaj jakichś szczególnych teorii.

Ponoć koty wyczuwają chore miejsca, w ogóle to „zabierają” ból.
Jak się kot położy na kolanach, to nam się robi ciepło. A wiadomo, że od ciepła poszerzają się naczynia krwionośne. Miejsce jest lepiej ukrwione, szybciej się goi. Żadnej tajemnicy w tym nie ma.

Strasznie to wszystko pragmatyczne, co Pan mówi. Ma Pan w ogóle kota? Tak pytam, żeby mieć pewność, że wiemy, o czym rozmawiamy. (śmiech)
Mam. Vincent biega tu między nami. Bardzo lubi pieszczoty i jest niezwykle towarzyski. Ma u mnie dożywocie, a do gabinetu trafił z płasko-nabłonkowym rakiem małżowiny usznej. Błąkał się gdzieś po osiedlu. Zajęła się nim przypadkowa osoba, bardzo mu pomogła, myślała, że ropiejące uszy, to efekt kocich bójek. Gdy dowiedziała się, że to rak i konieczna będzie operacja, przekazała go na rzecz fundacji. Trzeba było niestety - mówiąc najprościej – uszy obciąć, bo inaczej choroba by się rozwinęła i zaatakowała dalej. Nie było wyjścia, tylko kotem się zaopiekować. Zrobiliśmy, co trzeba, Vini doskonale słyszy, ma się świetnie, co zresztą widać, a czy stracił przez to na urodzie, to kwestia dyskusyjna. Nam się podoba.

Koty też chorują na raka?
Tak. Takie jak Vincent, z białym futrem są na przykład szczególnie narażone na ten typ nowotworów, o którym wcześniej wspominałem. Wynika to z tego, że przez jasną sierść, są mało odporne na promieniowanie ultrafioletowe. Jak już ktoś ma takiego kociaka, to warto zabezpieczyć go różnymi kremami z filtrem – po prostu posmarować mu nimi uszy i nos.

Takimi ludzkimi kremami jak z drogerii?
No, mimo wszystko polecałbym kosmetyki dla zwierząt, ale tych rzeczywiście jest mało. Wbrew temu, jak to brzmi, nie wolno sprawy lekceważyć, jeśli chce się mieć zdrowie zwierzę w domu. Ten typ nowotworu może zaatakować również tak zwane lusterka nosowe. Jeśli się w porę nie zareaguje, to konieczna jest ich amputacja. Miałem takie przypadki i zawsze pokazuję właścicielom zdjęcia zwierząt po takich zabiegach. Po prostu, żeby mieli świadomość, czego potem mogą się spodziewać. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że koty tak samo, jak ludzie chorują na raka. Jest nawet koci HIV, to wirus z tej samej grupy, co ludzka odmiana.

Dość. Może lepiej pogadajmy o przyjemniejszych sprawach. Na przykład felinoterapii. Koty mogą być terapeutami jak psy?
Każde zwierze może być terapeutą. Kontakt ze zwierzęciem, z zasady przyczynia się do poprawy zdrowia fizycznego i psychicznego człowieka. Głaskanie ciepłego futra przy delikatnym mruczeniu kota, odstresuje, poprawia nastrój, stabilizuje cieśninie. To taki naturalny antydepresant, którego można używać do woli, bez konsultacji z farmaceutą.

A te wszystkie choroby, którymi można zarazić się od kotów?
Pewnie chodzi o mityczną toksoplazmozę. Niech to pani koniecznie napisze -  toksoplazmozą można zarazić się szybciej i częściej przy robieniu kotletów mielonych na obiad, gdy przyrządzamy surowe mięso, próbujemy je. Albo przy zjedzeniu marchewki prosto z grządki. Bez uprzedniego jej umycia. Wiele kobiet w ciąży przychodzi do mnie, bo chce się pozbyć kota, tego rzekomego zagrożenia dla dziecka. Bzdura. Nie ma też możliwości, żeby zarazić się chorobą przy sprzątaniu kuwety. No, chyba że odchody leżą w niej kilka dni, a ktoś czyści ją ręcznie, a potem obliże ręce. Wtedy rzeczywiście mogą pojawić się pewne zdrowotne kłopoty. Zapewniam, że kobieta może być w ciąży i kot jej absolutnie nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie, może „pomóc” w wychowaniu dziecka. Wiadomo przecież, że maluchy lepiej wychowują się w domu, gdzie są zwierzęta. Po prostu uczą się troski, odpowiedzialności, ale też tego, że zwierzęta, tak jak ludzie, w którymś momencie odchodzą. Jest jeszcze jeden plus, również udowodniony medycznie – dzieci, które mieszkają z kotami, rzadziej zapadają na alergię i astmę.

Pamiętam taki wierszyk z dzieciństwa: czarny kotek tak mi wróży, pijesz mleczko, będzie duży…
Kolejny mit. Dorosłe koty nie piją mleka. One z wiekiem tracą enzym potrzebny do trawienia laktozy. Kotom, tak samo zresztą, jak psom, nie powinno się dawać ludzkiego jedzenia. Niektóre nasze pokarmy, mogą być dla nich zabójcze, na przykład szczypiorek.

Dobrze słyszę? Czyli kanapką z twarożkiem ze śmietanką i szczypiorkiem nie mogę podzielić się z moim sierściuchem?
Absolutnie. Tak samo, jak z cebulą czy czosnkiem. Te warzywa powodują u kotów rozpad czerwonych krwinek, co może być zabójcze. Dosłownie zabójcze. Tak samo, jak wiele roślin doniczkowych w tym słynna gwiazda betlejemska, ale też bluszcze, skrzydłowkwiat, konwalie. Lista jest długa, ma co najmniej kilkadziesiąt pozycji. Warto przeczytać i albo się tych roślin pozbyć, albo je tak zabezpieczyć, żeby koty nie miały do nich dostępu. One jak wiadomo, uwielbiają grzebać w doniczkach. I jeszcze jedno ważne – kotom pod żadnym pozorem nie podajemy ludzkich leków przeciwbólowych.

Ktoś ma w ogóle takie pomysły?
Okazuje się, że tak. Oczywiście, w jak najlepszej trosce o zwierzę. Miałem taki przypadek, gdy kociak chorował, podawaliśmy mu leki, a właścicielka za naszymi plecami, poza zaordynowanymi medykamentami, podawał mu właśnie takie środki. Wyszło przez przypadek, a kociak omal nie przypłacił tego życiem.

Czy prawdą jest, że rasowe koty są mniej odporne na choroby?
Zdecydowanie. Wynika to z tego, że w przeszłości, by utrzymać pewne cechy, krzyżowano ze sobą wąskie grupy osobników. Stąd częste choroby genetyczne, ale i wiele innych. Na przykład persy, które w zasadzie nie mają nosa, są bardzo narażone na choroby układu oddechowego. Jeśli ktoś chce mieć kota i długo się nim cieszyć, to polecam porządne, powszechne dachowce. Będą nam długo umilały życie, a jeśli poza taką codzienną pielęgnacją, dodatkowo je wykastrujemy czy wysterylizujemy, to wydłużymy im żywot o jakieś trzy lata.

O, tak to ktoś precyzyjnie obliczył?
Mówię, że około trzech lata. I naprawdę jest to udowodnione. Kolejnym mitem jest, że kotka musi mieć kocięta przynajmniej raz, bo inaczej choruje na raka albo jakieś inne dolegliwości. Nic takiego nie jest wymagane. Poza tym trzeba wiedzieć, że kocice nie mają menopauzy, one mogą rodzić do śmierci, a każda ciąża jest obciążeniem dla organizmu. Kocury po kastracji też są spokojniejsze, nie wchodzą w kocie bójki, nie włącza im się tryb szwendania, więc i niebezpieczeństw unikają.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Poważny program - odc. 6: Mieszkańcy walczą o zapomniany park

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto