Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Bogdan Malesza, kolekcjoner autografów: droga do zdobycia wymarzonego zdjęcia z odręcznym podpisem bywa kręta

Halina Gajda
Halina Gajda
Jean-Michel Jarre. O autografie tego artysty marzył gorliczanin Bogdan Malesza. W końcu się udało!
Jean-Michel Jarre. O autografie tego artysty marzył gorliczanin Bogdan Malesza. W końcu się udało! halina gajda
Trzy lata temu albumów było trzy, a zdjęć w nim kilkaset. Teraz albumów jest ponad dwadzieścia, a fotografii opatrzonych autografami już kilka tysięcy. Wszystkie te albumy należą do jednego człowieka, a mianowicie Bogdana Maleszy, gorliczanina, który sam przyznaje, że musiał sobie stworzyć tabelkę w Excelu, która ogrania mu kolekcję.

W sprawie autografów spotykamy się po trzech latach od pierwszej rozmowy. Humorystycznie komentuje, że na tle tej samej redakcyjnej paprotki. Co było impulsem? Życie. Tak toczy, że co raz na jego społecznościowym profilu pojawiają się fotografie znanych postaci z życia politycznego, społecznego, muzycznego czy kulturalnego opatrzone odręcznym podpisem każdej z nich. Komentarz Maleszy jest adekwatny do okoliczności. Przy Franciszku Pieczce – przykro, ale pamiątka pozostała. Przy Barbarze Kratfftównie – smuteczek. Bruce Willis patrzy z podpisanej fotografii, a obok czytamy: jest i on. Pod którąś kwietniową datą widnieje filmowy plakat z zamaszystym podpisem opatrzony słowami „jeśli Hair, to Miloš Forman”. Z kolei luty przyniósł zdjęcie zespołu Vox. Powodem przeszukania albumów była śmierć Witolda Paszta. Kilka dni wcześniej pochwalił się: kolekcja się rozrasta, a obok zdjęcie Demisa Russosa. Oczywiście z autografem.
- Podpis to jakaś namiastka każdego z tych ludzi – dodaje.
Coś w tym jest. Ktoś, czyli bohater zdjęcia, musiał wziąć przecież do ręki zarówno fotografię, jak i mazak, długopis, marker, czy cokolwiek innego i postawić te kilka liter układających się w jego autograf. Gdyby kolekcjoner chciał się pokusić o głębszą analizę, to możne nawet udałoby się ściągnąć odciski palców, dajmy na to Formana?

Gorliczanin Robert Surmanek pierwszą kolejkę dostał od taty, gdy miał siedem lat. Dzisiaj jego kolekcja tworzy fantastyczną dioramę

Para buch, koła w ruch na stacji Surmanki Duże. To największ...

Autograf marzeń - Jean- Michel Jarre

Jak już zostało wspomniane, kolekcja rozrosła się kilkukrotnie i ma swoją szafę w domu, którą z kolei zarządza tabelka w Excelu.

- W pewnym momencie przestałem ogarniać, co ja tak właściwie już zgromadziłem – przyznaje szczerze. - Więc się zmobilizowałem, żeby nadać temu jakiś porządek. Excel okazał się bardzo przydatny. Każde zdjęcie ma tam swój numer stosowny do pozycji w danym albumie. Żeby je znaleźć, wystarczy wpisać hasło i wszystko ma się, jak na talerzu – dodaje z dumą.

Nie chodzi przy tym bynajmniej o łechtanie własnego ego, ale o łatwość wzbogacania kolekcji. Bo gdy trafi na portalach aukcyjnych na coś, co go zainteresuje, to już nie musi grzebać po szafach. Wystarczy kilka ruchów myszką, wpisanie hasała i Excel prawdę powie: taki to a taki jest tu i tu. Albo go nie ma.
Trzy lata temu, pytany o autograf marzeń, niemal bez oddechu wyrzekł trzy słowa Jean- Michel Jarre. Teraz z dumą pokazuje stronę z Dziennika Bałtyckiego z całostronicowym zdjęciem artysty. I zamaszystym podpisem. Cacuszko wykukał na aukcji na Wybrzeżu. Zamarł wtedy na kilka sekund. W głowie jedna myśl: czy mnie stać? Jak się okazało, że go stać, prywatnego budżetu nie zrujnuje, a i hipoteka domu pozostanie wolna, ruszył do działania. W bonusie, podczas zakupów dostał okolicznościową broszurę, która została wydana z okazji koncertu Jarre`a w Gdańsku.

Piotr Michniak od 25 lat zajmuje się obróbką drewna. Nauczył się tego od swojego ojca Dymitra. Zaczął od tradycyjnych łyżek-kopystek, ale z czasem dołożył również zabawki

Nowica. Drewniane zabawki od Piotra Michniaka - betoniarka, ...

Kręta droga do wymarzonego podpisu

O ile grupa kolekcjonerów autografów do najmniejszych pewnie nie należy, to dzięki wirtualnej rzeczywistości znają się między sobą. A to w tej pasji ważne.
- Z kilku powodów – zdradza. - Bo zawsze można skonsultować czy rzekomo okazyjne oferty, które pojawiają się na rynku, są warte zachodu. Poza tym zawsze można spotkać tam kogoś, kto zna kogoś, a ten jeszcze kogoś, kto przyjaźni się z kumplem innego kogoś, co zna kelnera, który pracuje w knajpie, do której przychodzi na ten przykład Sławomir z żoną – opowiada ze śmiechem.

Droga dotarcia do autografu wydaje się nieco kręta, żeby nie powiedzieć dosadniej, aczkolwiek bywa skuteczna.
- Tym sposobem mam. Oto Sławomir – pokazuje z wyraźnym zadowoleniem kolorowe zdjęcie opatrzone oryginalnym podpisem aktora i muzyka. Od razu wyjaśnienie – specjalnym jego fanem nie jest, ale że trafiła się okazja i budżetu nie rujnowała, to przejść obojętnie, byłoby głupotą. Za to dałby się pewnie zrujnować za Dire Straits i cały skład formacji. Szukał, lukał, wyczekiwał, ale coś udało się zdziałać. Na co dowód pokazuje od razu – Mark Knoplfer patrzy mu prosto w oczy. Wystarczy je przymknąć, by w głowie usłyszeć muzykę. I znów powrót do przeszłości, do młodzieńczej dyskoteki, gdy nie tylko lat, ale i trosk miało się mniej.

Wielka nadzieja w listonoszach

W zbieraniu autografów pomocni są nie tylko inni kolekcjonerzy, ale też dostęp do… listonoszy. Jak się zna stosownego, to ma się i pewność, że w końcu pożądana fotka opatrzona parafką trafi do kolekcji.

- Przecież aktor, polityk, muzyk miewa czasem korespondencję, której odbiór musi podpisać, więc taki listonosz zawsze może poprosić o dodatkowy podpis na zdjęciu – uśmiecha się. - Tak trafił do mnie właśnie autograf zmarłego niedawno Franciszka Pieczki – dodaje.

Poza listonoszami potrzebna jest też… czujność, a właściwie zwykłe obycie z tym, co dzieje się wokół. Gorliczanin pokazuje przykład – zdjęcie młodego Wojciecha Jaruzelskiego. Wespół ze znajomym wysłał je pocztą z prośbą o autograf.

- Fotek było kilka. Nie liczyliśmy, że je podpisze, bo powszechnie było wiadomo, że jest w kiepskim stanie – opowiada. - Pamiętam wieczór w maju 2014 roku, gdy usłyszeliśmy komunikat, że zmarł. Kilka dni później, ku naszemu zdumieniu, listonosz przyniósł kopertę. Były w niej nasze zdjęcia parafowane przez generała. Jakby nie patrzeć, to kawał historii naszego kraju - dodaje.

Współpraca tak, ale do pewnego momentu

Kolekcjonerska współpraca ma jednak swoje granice. Bo przecież każdy chce mieć w swoje kolekcji autograf unikatowy, rzadki, którego zdobycie jest jak zimowe wejście na K2.
- Może to oznaczać dni i tygodnie, by znaleźć dojście do wymarzonego bohatera - opowiada
Metody wtedy są różne i raczej mało kto się nimi tak do końca chwali – dodaje.
Pośród kolekcjonerskiej braci przekazywana jest taka właśnie historia. Łączy listonosza i metodę. Akurat chodziło o Polę Raksę. Jej autografu nie ma ponoć nikt.

- Wedle opowieści, ów listonosz miał poprosić ją o wspólną kawę. Aktorka owszem, podobno zgodziła się na spotkanie, ponoć nawet ową kawę wypili, ale listonosz wyszedł z kwitkiem, znaczy bez autografu – przytacza

.
Ile w historii jest prawdy, tego pewnie nie wie nikt, ale mimo wszystko dosyć obrazowo pokazuje otoczkę pasji, której na zdjęciach nie widać.
- Marzy mi się jeszcze komplet podpisów Abby. Bony M w pierwszym składzie też w zasadzie jest nieosiągalne - zdradza. - Z Bee Gees jest podobnie, ale tutaj kłopot wynika z tego, że dwóch braci już nie żyje – wyjaśnia.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto