Została ona poprowadzona nie przez byle kogo, ale przez jednego z jubilatów – księdza Marka Muszyńskiego, który od ponad 20 lat jest misjonarzem w samym sercu Afryki. I stamtąd właśnie przywiózł drobny podarunek dla każdego z uczestników spotkania – pejzaż afrykański namalowany na płótnie.
- To pamiątka, która będzie już zawsze przywoływać dobre wspomnienia zarówno z lat szkolnych jak i z dzisiejszego dnia – mówił jeden z absolwentów. Księdzu Markowi udało się przylecieć by świętować wspólne z kolegami z ławy szkolnej. Podobnie ja tym od wielu lat mieszkających w Stanach Zjednoczonych, niektórzy wyjechali tam zaraz po maturze.
- To pierwsze tego typu spotkanie. Są tu tacy, którzy widzą się po raz pierwszy od 35 lat – powiedział nam Tadeusz Gargas, pomysłodawca spotkania. - Ja sam nie wszystkich poznaję, chociaż mieszkam tutaj i z wieloma osobami spotykam się chociażby na spacerze. Czas jest jednak bezlitosny tylko dla mężczyzn, bo to ich w większości nie poznaję - dodaje. I ma rację. Panie błyszczą, wszystkie zadbane i uśmiechnięte. Chociaż oczywiście panom też niczego nie brakuje.
Absolwenci przeszli spod gorlickiej fary na parking hotelu przy parku miejskim. W drodze żartom nie było końca. Każdy chciał o coś zapytać, kogoś uściskać, zamienić z kimś chociażby kilka zdań.
Iwona Wojtasiewicz, która od wielu lat mieszka w Stanach Zjednoczonych opowiedziała nam historię o tym, że kilka świętujących w tym roku maturzystek stanowiło w latach ‘70 trzon gorlickiej koszykówki kobiet. Mowa tu przede wszystkim o Wiesławie Szczepanik, Małgorzacie Radzik, Iwonie Wojtasiewicz i nieżyjącej już Ewie Brudnik.
- Miałyśmy nawet swoich fanów. Niestety ich ilość nie przekładała się na diety, które otrzymywałyśmy. Pamiętam, że za pierwszą w wysokości około 70, no może 80 złotych kupiłam sobie chodaki ze skóry. Moja babcia zabroniła mi w nich chodzić, bo mówiła, że w takich samych kazali jej chodzić hitlerowcy podczas wojny. Żeby chodzić w modnych butach do szkoły musiałam je chować przed babcią, bo by je wyrzuciła - śmieje się Iwona Wojtasiewicz.
- Naszym terenem był Stanisław Kieroński, który był zarazem pionierem koszykówki kobiet w Gorlicach. Byłam dzisiaj u niego na grobie. Tak po prostu, przywitać się. Był niesamowitym człowiekiem - dodaje.
Natomiast Ewa Michalik wspominała jak to w czasie zajęć lekcyjnych jeden z kolegów był odpowiedzialny za przeprowadzanie krótkich ćwiczeń gimnastycznych. - W środku lekcji rozlegał się z jego plecaka dźwięk budzika, wówczas wszyscy wstawaliśmy jak zahipnotyzowani i wykonywaliśmy przysiady i podskoki. Budzik oczywiście często dzwonił wtedy, kiedy się to akurat klasie opłacało. Najczęściej były to lekcje matematyki. – opowiada.
Rocznik obchodzący jubileusz, był tym dla którego została po raz pierwszy otworzona klasa humanistyczna. - Naszym wychowawcą była Łucja Kowal, która bardzo dużo od nas wymagała. Wtedy wydawało się nam, że oczekiwała wręcz niemożliwego - powiedziała Jolanta Wal, która skończyła w LO właśnie klasę humanistyczną.
- Zajęcia, które szczególnie zapadły mi w pamięci to lekcje biologii. Nauczyciel miał taki tik, że nieustannie szurał nogami pod stołem. Kiedyś ustawiliśmy na brzegu biurka kwiaty w doniczkach, które pospadały, dosłownie po kilku chwilach, gdy usiadł za biurkiem. – dodaje.
Można też było podsłuchać taką opowieść – a pamiętasz jak nauczyciel matmy wyciągną z dekoltu jednej z dziewczyn ściągę? Dziś zostałby od razu posądzony o nie wiadomo jakie zamiary, a 35 lat temu to ona usiała z pałą w dzienniku.
Zdań zaczynający się od – a pamiętasz, a słyszałeś, a widziałaś – padło multum. Duże wrażenie robiła także kronika pamiątkowa, do której wpisywali się koledzy i koleżanki ze szkoły jej właścicielki - Anny Dziedzic. Na każdej stronie zdjęcie i dedykacja często okraszona w rysunki.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?