Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bombki z rodzinnej manufaktury na Jarmarku Pogórzańskim sprzedaje Bogusław Kopeć. Są z papieżem, aniołami, domkami

Iwona Adamek, Agnieszka Nigbor-Chmura
- W rodzinie siła, ja pracuje w naszej manufakturze cały rok, a żona, syn, teściowa i mama pomagają, gdy tylko mogą - mówi Bogusław Kopeć, którego gorliczanie znają z Jarmarku Pogórzańskiego
- W rodzinie siła, ja pracuje w naszej manufakturze cały rok, a żona, syn, teściowa i mama pomagają, gdy tylko mogą - mówi Bogusław Kopeć, którego gorliczanie znają z Jarmarku Pogórzańskiego Marek Dybaś
"Ewa" to niewielka rodzinna manufaktura Bogusława Kopcia, który od lat handluje w Gorlicach ręcznie wyrabianymi ozdobami choinkowymi. Bombki, sople, grzybki i inne szklane cuda przechodzą przez wiele par rąk, by ostatecznie zawisnąć na świątecznej choince. Zobaczcie, jakie cudeńka tam robią.

Za miedzą, płotem, czy rogiem, jak kto woli, w Jaśle od ponad 20 lat przy produkcji szklanych ozdób choinkowych pracuje Bogusław Kopeć, gorliczanom znany z tutejszego bazarku, na którym sprzedaje ozdoby z małej rodzinnej manufaktury.
Jasło znane jest z wytwarzania ozdób choinkowych nie tylko w Polsce, ale też za granicą. Największą i najbardziej znaną wytwórnią jest "Dagmara - My Christmas", ale w mieście jest też niewielka rodzinna manufaktura Kopciów, która zajmuje się ręczną produkcją ozdób choinkowych na dużo mniejszą skalę niż "Dagmara". Pomysł na dmuchanie ozdób nie przyszedł znikąd. To rodzinna tradycja, bo ręcznym tworzeniem bombek zajmowała się mama pani Ewy Kopeć.

- Teściowa zaczęła, a ją kontynuuję tę tradycję już pod własnym szyldem już od ponad 20 lat. Nie możemy się w produkcji równać z fabrycznymi gigantami, bo nasza fabryczka to praca rodzinna. I przede wszystkim praca rąk i płuc

- śmieje się Bogusław Kopeć, właściciel Wytwórni Ozdób Choinkowych "Ewa".

Pan Bogusław pracuje w wytwórni przez cały rok, a w najgorętszych okresach w manufakturze są żona i syn, którzy oprócz tego pracują zawodowo, teściowa oraz mama pana Bogusława. Do tego sezonowo są panie z Jasła i okolic, które dorabiają sobie, przepięknie zdobiąc bańki. Bańki są ręcznie zdobione i malowane, można nawet je spersonalizować.

Jak się produkuje bombkę choinkową

Wyprodukowanie bombki choinkowej nie jest łatwe. Wydmuchanie jej ze specjalnego szkła oraz uzyskanie zamierzonego kształtu wymaga nie lada umiejętności, cierpliwości, wyczucia i precyzji. Podstawowym surowcem używanym w przemyśle szklanych ozdób choinkowych są rurki produkowane z niektórych gatunków szkła technicznego. Wyposażenie dmuchalni to stoły, krzesła, palniki gazowe, miarki i pojemniki (przenośniki).

- Używamy rurek sodowych, które rozgrzewane na gazie, miękną w temperaturze około 600 do 800°C. W tzw. dmuchalni robimy półfabrykaty, które w bardzo szybkim czasie muszą zostać posrebrzone i polakierowane. Zdobienie to kolejny i chyba najdłuższy proces, bo wymaga czasu, cierpliwości i przede wszystkim talentu. Produktów do zdobienia jest tak dużo, od brokatu, po kryształki, kamyczki i cyrkonie, że nie sposób tego wyliczyć

- mówi Bogusław Kopeć.

Koronawirus wywrócił wszystko do góry nogami

I choć rodzina Kopciów od wielu lat wykonuje ozdoby świąteczne z ogromną pasją i zaangażowaniem, mijający rok był dla nich, podobnie jak dla wielu przedsiębiorców jest fatalny.

- Koronawirus obniżył nam produkcję co najmniej o połowę. Wywrócił wszystko do góry nogami. W ubiegłych latach wysyłałam nasze ozdoby do Europy - Anglii, Niemiec, a także Kanady i USA. W tym roku zdążyliśmy zorganizować tylko transport do Stanów Zjednoczonych i to nie taki, jak zawsze. Co z tego, że Europa się otwiera powoli, ja wysyłanie ozdób za granicę jest już za późno

- mówi B. Kopeć

Handel w kraju też z upadł. Bazary pustoszeją, bo kupujących na mało, kiermaszów świątecznych, gdzie w sezonie sprzedawało się najwięcej ozdób świątecznych w tym roku nie będzie.

- W ubiegłym roku do Warszawy szło po 1000 opakowań bombek. Dziś nikt nie chce brać towaru. Inną sprawą jest fakt, że nawet jeśli sprzedawcy wezmą do sklepów trochę świątecznego towaru, narzucają taką marżę, że za pudełko z 6 bombkami trzeba zapłacić nawet 60 zł. Kogo dziś na to stać, gdy ludzie tracą pracę, nie maja za co żyć? To jest system naczyń powiązanych - ode mnie nie kupią, ja nie zarobię, mniej wyprodukuję. Błędne koło. A pomoc od państwa, czy miasta, które szczególnie powinno zadbać o takich małych przedsiębiorców jak ja? Szkoda gadać. Nie wyciągam ręki nawet, bo zawsze sobie powtarzam, że są ludzie, którzy mają dużo gorzej ode mnie

- mówi producent.

Kopeć apeluje, by wspierać się nawzajem. Pomagać sobie w tych trudnych czasach, bo nie wiadomo, jak długo one potrwają.

- Dla mnie "Dagmara" nigdy nie była konkurencją, nigdy nie traktowałem jej w taki sposób. Oni mają swoich odbiorców, ja mam swoich, mamy nawet wspólnych klientów. Szanujemy się nawzajem, a gdy trzeba, pomagamy. Tak było zawsze, nie tylko w pandemii. I tak powinno być z wszystkimi. Zapraszamy więc do nas bo ozdoby - wspierajmy się nawzajem. Wspierajmy lokalność

- kończy.


ZOBACZ TAKŻE:„Last Christmas”. Kulisy powstania świątecznego hitu wszech czasów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto