Jeszcze niespełna tydzień temu, boisko przy Wrońskich wyglądało jak pobojowisko. Nie dość, że zdewastowane zaplecze, to trwa sięgająca pasa. Teraz jest tam naprawdę całkiem inaczej – nie trzeba już tak bardzo patrzeć, gdzie stawia się stopę, bo pozbierane zostało całe szkło. Opróżnione zostały kosze na śmieci, można usiąść na ławkach. Szkoda tylko, że to tak naprawdę syzyfowa praca. Nie chcielibyśmy być tymi, którzy wywołują wilka z lasu, ale znając życie i nawyki – długo czysto nie będzie.
A przecież to mogło być takie fajne miejsce. Akurat na niedzielę, gdy wściekły upał dusi blokowiska. Kocyk pod pachę, butelka wody, piłka, lotki czy co tam, kto lubi. I dalej, na boisko. Zielono dookoła, są drzewa i dają cień. Dzieciaki mogą do woli szaleć na boisku, nawet grilla można by rozpalić i nikomu dymem nie smrodzić. Tymczasem mamy zdemolowane ściany opisane łaciną, która nie nadaje się do czytania. Komuś przydały się nawet rynny – wyrwane z dachu. Zostały po nich tylko haki. Ocalały dlatego, że pewnie plastikowe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?