18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bobowa. Bobowianin z Żydem w przyczepie

Halina Gajda
Gucwa jest najbardziej dumny z pergaminowego zwoju Tory, który wygrzebał na strychu starego domu
Gucwa jest najbardziej dumny z pergaminowego zwoju Tory, który wygrzebał na strychu starego domu FOT. HALINA GAJDA
Bobowa. Józef Gucwa z Bobowej łączy w jedną dwie zupełnie odległe dziedziny: wiarę i mechanikę. Chciałby stworzyć muzeum judaizmu, sam zbudował zaś muzeum, nazwijmy, mechaniki.

Kręci lody, naprawia stare motocykle, przygotowuje podwaliny pod przyszłe muzeum żydowskie, ale potrafi też zrobić smaczną kiełbasę – można powiedzieć, że to człowiek orkiestra.

Mowa rzecz jasna o bobo­wianinie Józefie Gucwie. Miejscowi znają go z rozmaitych nietuzinkowych przedsięwzięć, miłośnicy motoryzacji w Polsce, cenią za dokładność w rekonstruowaniu starych motocykli. Ci, którzy przyjeżdżają do Bobowej, nie mogą zaś nadziwić się wszechstronności...

Oferta za dwadzieścia dolarów

Kolekcja motocykli mieści się w niewielkim garażu. Ma może ze trzydzieści metrów kwadratowych powierzchni, a dobra w nim po same brzegi. Żeby oryginalności nie było za mało, pierwsze co rzuca się w oko, to Żyd siedzący w koszu jednego z zabytkowych jednośladów. Skąd się tam wziął?!

– Został mi po ubiegłorocznej rekonstrukcji wesela żydowskiego. Nie miałem z nim co zrobić, więc go tutaj posadziłem. Wiem, że trochę się gryzie: Żyd w niemieckim motocyklu, ale chyba żadnej ze stron to już nie zaszkodzi – śmieje się.

Spora figurka to tylko jeden, raczej żartobliwy element, prawdziwej, znacznie poważniejszej kolekcji pamiątek żydowskich. Gucwa mocno wciągnął się w temat.

– Jeżdżę na rozmaite targi staroci, myszkuję za pamiątkami żydowskimi bądź związanymi z kulturą żydowską. Zawsze uda się coś wyszperać, a jak się dobrze potarguję, to nawet fortuny na nie wydawać się muszę – opowiada.

Zbiegiem okoliczności do jego rąk trafiła srebrna mezuza, mała kapsuła, którą Żydzi umieszczają na futrynie drzwi. Wewnątrz jest zwitek pergaminu z fragmentem Tory.

– Pokazałem tę mezuzę delegacji ortodoksyjnych Żydów, którzy przyjechali do Bobowej. Poprosiłem, by przetłumaczyli mi co jest napisane na kapsule. Gdy ją zobaczyli, pokiwali znacząco głowami. Jeden, ten najważniejszy, poprosił któregoś ze współbraci o dwadzieścia dolarów. Chcieli ją ode mnie kupić! I byli niezadowoleni, gdy odmówiłem – wspomina.

Jak mówi, chce pokazać co zebrał, bo byłoby to doskonałą lekcją historii.

– Trzymanie dla samego siebie, to sztuka dla sztuki – komentuje.

Dom na muzeum

Gucwa wszystkie zdobycze trzyma w zasadzie w jednym pokoju. Wszędzie pełno jest bibelotów. Z jednej strony komputer, a wokół niego mnóstwo kartek z notatkami. Tuż obok zastawa na szabasowy stół. Oryginalne połączenie historii ze współczesnością.

– Najbardziej jestem dumny z pergaminowego zwoju z Torą, która wygrzebałem na jakim strychu. Kawał historii – mówi.

Chciałby otworzyć izbę pamięci albo nawet muzeum żydowskie.

– Kupiłbym nawet na ten cel jakiś dom, pod warunkiem, że miały żydowską historię. Coraz mniej jest ich w Bobowej, ostatnio okazja przeszła mi koło nosa – zwierza się.

Najwięcej sentymentu ma do serwetki, która miała służyć do przykrywania chałki podczas uroczystej szabasowej kolacji. Haftowany w ornamenty kawałek materiału nigdy został wykorzystany.

– Na serwetce brakuje jednego lwa. Jest dokładnie narysowany, ale już nie wyhaftowany. Pewnie Żydówce, która to robiła, nie było dane dokończenie pracy, bo do miasteczka wkroczyli Niemcy – zastanawia się.

Jeśli przez świat, to tylko na NSU

Judaika to zajęcie na długie zimowe wieczory, dnie gucwa wypełnia pracą fizyczna przy starych motocyklach. Ma jeden ulubiony egzemplarz ­– NSU.

– To marka niemieckich motocykli, wyprodukowano ich wiele, ale niewiele było takich z koszem – objaśnia.

Taki właśnie po latach starań zdobył Gucwa.

– Historia jest nieco skomplikowana. Otóż kilka dobrych lat temu byłem na zlocie zabytkowych motocykli w Zakopanem. Znajomy cichaczem zdradził mi, kto i gdzie ma właśnie ten model. Poszedłem pod wskazany adres. Właścicielem okazał się lekarz. Grzecznie zapytałem, czy nie byłby chętny sprzedać mi go. Odmówił kategorycznie mówiąc, że to ma być prezent dla wnuka – opowiada.

Jak się to mówi, podkulił ogon, i wrócił do Bobowej. Po kilku latach, na kolejnym zlocie, Gucwa postanowił raz jeszcze spróbować szczęścia. Okazało się, że ów lekarz nie żyje, podobnie jak jego żona. Majątkiem zaś zawiaduje zięć mieszkający w Oświęcimiu. Też lekarz.

– Uznałem, że dzwonić do niego nie ma sensu. Przez telefon nie załatwia się takich spraw – tłumaczy.

Pojechał więc na miejsce na osobiste spotkanie. Pokazał spadkobiercy upragnionego motoru zdjęcia swoje kolekcji, opowiedział jak dowiedział się o motocyklu.

– Wysłuchał mnie i poprosił o czas do zastanowienia. Uznałem, że sprawa jest przegrana. Tym większe było moje zdziwienie, gdy dwa tygodnie potem zadzwonił i powiedział, że mi go sprzeda. Nie powiedział tylko za ile – wspomina śmiejąc się.

Pojechał do Zakopanego pełen obaw czy stać go będzie na zakup.

– Ten motor to było moje marzenie z dzieciństwa. Koniec końców – mój kontrahent przystał na moją propozycję zapłaty. Trzeba się było tylko zastanowić, jak przetransportować ów do Bobowej. Nie było to łatwe, bo motor był w częściach. Zwoziłem go więc na raty – opowiada.

Ekscytacja nowym nabytkiem była tak duża, że Gucwa mało co jadł i spał, byle jak najszybciej złożyć jednoślad w całość. Efekt jest imponujący.

– Dostrzegło to nawet jury podczas konkursu na zlocie Automobilklubu Rzeszowskiego. Zdobyłem I miejsce w Konkursie Elegancji – wspomina.

Co przekonało sędziów?

– Chyba strój kominiarza, który na tą okazję założyłem. Taki klasyczny. Do przyczepy włożyłem kominiarskie akcesoria, zaś do klap munduru poprzyszywałem lekko kilkanaście guzików, które podczas prezentacji z rozmachem odrywałem i rozdawałem komisji i publiczności. Spodobało im się – chwali się.

Na tym samym motocyklu, w 2007 roku zdobył mistrzostwo Polski pojazdów zabytkowych, w klasyfikacji motocykli wyprodukowanych przed 1945 rokiem.

Po afrykańsku też można

Kilka miesięcy temu, zachęcony kominiarskim sukcesem pojechał do Rzeszowa raz jeszcze. Tym razem pierwszego miejsca zdobyć się wprawdzie nie udało, ale sukces był i tam spory, bowiem Gucwa znalazł się na III miejscu w konkursie elegancji.

– Ponieważ pomysł ze strojem kominiarza uznałem za ograny, postawiłem na strój, afrykańskiego żołnierza – śmieje się. – Już wyjaśniam. Otóż, na zlot pojechałem DKW-ką NZ 350/1 z 1940 roku. To niemiecki motocykl, produkowany dla Wermachtu, głównie z myślą o jeździe po trudno dostępnym terenie, między innymi po pustyni, stąd uznałem, że taki strój będzie najodpowiedniejszy – uzasadnia.

Lody w towarzystwie cesarza

Lodziarnia Gucwów w samym centrum Bobowej, przy jednej z pierzei rynku jest na pewno jedyna w swoim rodzaju. To chyba jedyne miejsce w okolicy, gdzie można zjeść lodowy pucharek w towarzystwie... Franciszka Józefa spoglądającego z dużego obrazu.

- Znalazłem go na jakimś strychu. Wpasował mi się tutaj – śmieje się Gucwa.

ZE ZBIORÓW GUCWY

* DKW NZ 350-1
produkowany w latach 1943-1945, łącznie na rynek trafiło tylko 12 tysięcy sztuk

* DKW SB 200
motocykl niemieckiej produkcji z 1936 roku, lekki pojazd, średniej klasy

* Excelsior
motocykl z 1929 roku, produkcji angielskiej, czterosuw, pojemność 200 cm sześciennych

* Junak M07
produkowany w latach 1956-1959, pojemność skokowa, 349 ccm

* Junak M10
polski motocykl, produkowany przez Szczecińską Fabrykę Motocykli w latach 1956-1965

* Miele
motocykl z 1935 roku, pojemność 98 centymetrów sześciennych, lekki, coś w rodzaju motoroweru

* NSU OSL 351
motocykl z 1935 roku, opisywany w tekście

* Peugeot
skuter z 1956 roku, francuski, w tym okresie sprowadzany do Polski

* Phanomen
motocykl z 1938 roku, mały, na letnie przejażdżki, w Niemczech korzystali z nich listonosze

* Wanderer
niewielki motocykl z 1938 roku, niemiecka produkcja, głównie na potrzeby firm usługowych, ma zamontowane pedały

* Welorex
produkcji czeskiej, z 1965 roku, pojemność 350, sprowadzany do Polski dla inwalidów

* CZ Turist
motocykl z 1938 roku, czeska produkcja, średniej klasy o pojemności 250 centymetrów sześciennych

(HGA)


Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Transport ogromnego generatora ulicami Grudziądza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto