Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Biecki Maraton Karpiowy w Siepietnicy. Największe okazy ważyły kilkanaście kilogramów. Po selfie z wędkarzem wróciły do stawu [ZDJĘCIA]

Halina Gajda
Halina Gajda
Biecki Maraton Karpiowy w Siepietnicy, 29 kwietnia - 3 maja 2022
Biecki Maraton Karpiowy w Siepietnicy, 29 kwietnia - 3 maja 2022 Archiwum/Biecka Grupa Karpiowa Sazan
Dwanaście dwuosobowych drużyn wędkarskich wzięło udział w 13. Bieckim Maratonie Karpiowym Siepietnica 2022. Wszyscy mieli jeden cel: złowić jak największe okazy.

Organizatorem zmagań była Biecka Grupa Karpiowa Sazan. Tym razem zawody miały stuprocentową męską obsadę, co bynajmniej nie oznacza, że tylko panów pasjonuje wędkarstwo. Kobiety też się pojawiają i świetnie sobie z wędką radzą. Do rzeczy jednak – zawody trwały pięć dni, a do Siepietnicy przyjechało dwanaście dwuosobowych drużyn. Cel – złowić, jak największe okazji karpi, zrobić sobie z nimi kilka pamiątkowych fotek i zwrócić rybę jej naturalnemu środowisku, czyli stawom.

Wędkarskie zawody to cała ceremonia – od losowania stanowisk, przez nęcenie, które ma zwabić ryby, poprzez cierpliwe oczekiwanie, aż ta „połknie” haczyk. Później pozostaje tylko mierzenie i ważenie. Pewnie, każdy z wędkarzy chciałby mieć na swojej wędce taaaką rybę, ale nawet jeśli olbrzym ją ominie, nie będzie załamywał rąk zbyt długo, bo i tak najważniejsze jest spotkanie i czas spędzony wspólnie z kolegami.

Z opowieści wędkarzy wynika, że karp jest dosyć kapryśną rybą. Czasem da się skusić na kulki proteinowe, innym razem zaś na kukurydzę. Bywa, że nie pogardzi orzechem tygrysim, który traktowany jest jako przysmak w ich menu. Ostatecznie jednak, to i tak ona zdecyduje, a finał jest taki, że jedni wędkarze siedzą nad wędką cały dzień, a ona ani drgnie. Innym zaś wystarczy kwadrans, by mieć się czym chwalić przed kolegami.

- W zawodach, które zostały rozegrane w Siepietnicy, do oceny brana była suma wag trzech największych złowionych karpi – opowiada nam Piotr Zapert, jeden z wędkarzy.

Jakie więc olbrzymy można było złowić? Cóż, rekordziści wyciągali z wody sztuki ważące nawet 14 kilogramów, choć w przeszłości trafiały się okazy ważące około 18 kilogramów. Co ważne – żaden nie trafił na patelnię. Wszak wędkarze lubią powtarzać, że wielki karp jest jak stara kura. Rosół z niej lichy.

- Za to każda taka sztuka jest z największą ostrożnością i delikatnością obejrzana i obfotografowana - opowiada dalej pan Piotr.

Jeśli wędkarz zauważy najmniejsze skaleczenie na ciele ryby, natychmiast je dezynfekuje odpowiednimi środkami. Trofeum ostatecznie trafia do stawu, a wędkarzowi pozostaje satysfakcja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto