Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Alpaki Mieczysława Skowrona jedzą z ręki, wylegują się niczym wielbłądy, są jak naturalne kosiarki. I lubią pieszczoty

Halina Gajda
Halina Gajda
Wideo
od 16 lat
Bursztynka, Śnieżka, Chmurka, Bródka, Nefretete – to pięć młodych alpaczych dam. Każda ma inny charakter, swoistą urodę, oryginalne upodobania, ale łączy ich jedno. Mają tego samego właściciela, czyli Mieczysława Skowrona, na co dzień księgowego, przewodniczącego rady Gminy Gorlice, strażaka-ochotnika. Kilka innych funkcji też być się znalazło, ale przecież to one są teraz bohaterkami.

Stado pana Mietka kryje się w Klęczanach. Choć właściciel mieszka przy ruchliwej drodze, to zwierzaki mają swój ogród z dala od zgiełku. I swój rytm życiowy.
- Skubanie trawy, najchętniej od rana do wieczora – opowiada. - Przynajmniej kosić nie muszę – dodaje ze śmiechem.

Obalamy mity

Gospodarz od razu uspokaja, by się nie bać. Bo alpaki nie plują.

- To lamy plują – mówi z pełnym przekonaniem. - Alpaki tylko między sobą się boksują, najczęściej wówczas, gdy w naturalnych warunkach walczą o jedzenie albo spierają się o władzę w stadzie. A tak w ogóle, to są bardzo przyjazne – dodaje.

Niejako na dowód, szybko pokazują swoje usposobienie. Jedne nadstawiają gościom grzbiet do drapania, i choć inne przyglądają się im spod oka, to wystarczy wyciągnąć do nich rękę z leszczynową gałązką i zawstydzenie czy pewna obawa, znika. Pałaszują, aż im się uszy trzęsą.
- Są typowo stadnymi zwierzętami. Jeśli ktoś decyduje się na hodowlę, to musi mieć świadomość, że na początek będzie musiał kupić minimum trzy osobniki – opowiada.

Gdyby nie covid i kwarantanna...

Stadko trafiło do pana Mietka trzy lata temu. A wszystko przez covid. Wiadomo, jak było: obostrzenia, zakazy spotykania się w większym gronie, uczniowie na zdalnej nauce, dziadkowie w roli strażników młodego pokolenia, by to siedziało przed internetową lekcją. Mniej lub bardziej twórczych sposobów na to, by nie zwariować, było sporo. Nasz gospodarz postanowił połączyć konieczne z pożytecznym, a wszystko okrasił przyjemnością.

- Oglądałem z wnukiem program przyrodniczy – wspomina. - Opowiadał właśnie o alpakach. Jakoś tak, mimochodem, rzuciłem do niego: a może byśmy sobie takie kupili – dodaje.

Wnuk dziadkową myśl potraktował jak najbardziej poważnie. Żadne gdybanie, żadne planowanie. Po prostu: kupujemy! Od słowa do słowa dziadkowi nie zostało nic innego, jak zacząć się za zwierzami oglądać. Na trop wpadł w sieci.
- Znalazłem internetowe ogłoszenie o sprzedaży alpak. Potem była szybka rozmowa z oferentem, jeszcze szybsza transakcja i nadzieja, że nie wtopiłem z tym pomysłem – relacjonuje w skrócie.

Zanim zwierzęta dotarły do jego ogrodu, minęło kilka miesięcy. Czas poświęcał na przygotowanie im zagrody, ale wciąż wszelkie plany przyjazdu kopytnych do Klęczan, krzyżowały kolejne pandemiczne zakazy. Mimo że cała rodzina starała się racjonalnie tłumaczyć sobie długi czas oczekiwania, to ciekawość i niecierpliwość narastała. W końcu przyjechały…
- Były trochę jakby zbite z tropu, poznawały nowe miejsce, ale szybko się zaaklimatyzowały – opisuje.
Można wręcz powiedzieć, że teraz, to już „Skowrony” pełną gębą. Niech tylko ktoś z rodziny pojawi się przed domem, natychmiast są przy ogrodzeniu. Nasłuchują, furczą, są gotowe do pieszczot i zabawy.
- Moje są akurat po strzyżeniu, bo byłoby im w lecie za gorąco. Mają sierść pozbawioną lanoliny, dzięki czemu jest hipoalergiczna. Bez obaw mogą je głaskać nawet najwięksi uczuleniowcy – mówi dalej.

Kochane zobowiązanie

Alpacza gromadka kompletnie ignoruje szczekającego po sąsiedzku psa, piejący całym dziobem kogut też je nie interesuje. Bursztynka siada i niczym wielbłąd wyciąga na trawę długą szyję. Czarna jak smoła Nefretete wsadza pysk w skoszony stos trawy. Długie źdźbła znikają błyskawicznie. Dwie „panny” są ciężarne, więc gościom przypatrują się trochę z boku. Jak to przyszłe matki. Chronią swoje nienarodzone jeszcze dziecko.

- Ciąża u alpak trwa jedenaście miesięcy. Co ciekawe, młode rodzi się zazwyczaj rano. Wynika to z natury tych zwierząt, które przecież pochodzą z Andów, a więc z górskiego klimatu. Pora porodu wynika z tego, że młode musi mieć te kilka godzin dnia, by wyschnąć i okrzepnąć po narodzinach – dodaje.

Zwierzę może żyć nawet ćwierć wieku, więc hodowla, to zobowiązanie na lata. Nie zawsze łatwe, bo w Polsce nie ma jeszcze zbyt wielu lekarzy weterynarii, którzy zgłębili diagnostykę tych zwierząt. Tak samo jest choćby ze specami, którzy potrafią je ostrzyc. O tym, że każde krycie, to kolejne wydatki, nawet nie trzeba wspominać.
- Mimo to, nie zamieniłbym ich na żadne inne mniej kłopotliwe zwierzę - zaznacza Skowron. - Są po prostu kochane - podkreśla jeszcze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Alpaki Mieczysława Skowrona jedzą z ręki, wylegują się niczym wielbłądy, są jak naturalne kosiarki. I lubią pieszczoty - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto