Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Agroturystyka w czasach pandemii koronawirusa

Lech Klimek
Lech Klimek
Chutor Grzegorza
Beskid Niski, tu zawsze było cicho i spokojnie. Ludzie przyjeżdżali w nasze tereny, by ładować akumulatory, by odpocząć od zgiełku cywilizacji. Nie ma tu wielkich hoteli, jest jednak sieć gospodarstw agroturystycznych. Czy przetrwają czasy pandemii, tego nikt nie jest w stanie stwierdzić.

FLESZ - Susza 50-lecia w Polsce. Oto zagrożone regiony

W Wysowej działa Grzegorz Brudziński. Jego Chutor Grzegorza to miejsce słynące z kuchni gruzińskiej i możliwości odpoczynku.
- Jest pusto i aż przejmująco cicho, słychać tylko ptaki - mówi. - W tej chwili, co oczywiste nie mamy żadnych gości. Zamknięta jest też nasza restauracja, chociaż wydajemy trochę posiłków na wynos - dopowiada.
Grzegorz Brudziński zaplanował start sezonu od pierwszego majowego weekendu.
- Mam już na ten okres rezerwacje, ale czy one zostaną zrealizowane, to nie jestem w stanie ocenić – podkreśla. - Ludzie dzwonią i pytają, jak będzie, ale ja nie mam dla nich żadnej dobrej odpowiedzi. Może jedynie to, że jeśli nie będzie możliwości startu, to oczywiście wszystkim zwrócę wpłacone już zaliczki – dodaje.
W Chutorze jest też problem z pracownikami. Część z nich to obywatele Ukrainy pracujący oczywiście legalnie. Chcieliby wyjechać teraz do swoich domów, jednak to wiązałoby się z obowiązkową dwutygodniową kwarantanną, ich powrót do pracy to znów dwa tygodnie kwarantanny.
- Podjęliśmy wspólną decyzję, że zostaną, choć tak naprawdę nie mają co robić – stwierdza. - Czekamy więc na rozwój wypadków w nadziei, że wszystko będzie dobrze – dodaje.
Hańczowa 28 to gospodarstwo agroturystyczne prowadzone przez Tomasza Lachowicza. Kilka komfortowych pokoi, świetna kuchnia i co najważniejsze dobra atmosfera to zalety, które przyciągają tu ludzi pragnących odpoczynku.
- Teraz nie mam gości – mówi. - Chociaż zdarzają się tacy, którzy pytają, czy można wpaść na dwa trzy dni. Odmawiam, z oczywistych chyba dla wszystkich powodów. Tak samo jest z okresem świąt wielkanocnych. Nie będziemy przyjmować nikogo - dodaje.
Dla Tomasza Lachowicza oczywistym jest też, że weekend majowy również będzie stracony.
- Obawiam się, że pierwsze możliwe terminy, w których bezpiecznie będziemy mogli przyjmować gości to wakacje - podkreśla. - Ale tego też nie jestem pewien. Tak naprawdę zakładam, że cały ten rok zakończymy bez dochodów – stwierdza.
Według niego agroturystyka przetrwa, lecz trudno stwierdzić czy nadal będzie stanowić o sile regionu.
- Ludzie nadal będą wyjeżdżać, pewnie częściej w kraju niż za granicę - stwierdza. - Czy to jednak przełoży się na większe zyski, trudno powiedzieć - dopowiada.
Malowane Wierchy to gospodarstwo prowadzone przez Sylwię Pach w Gładyszowie.
- Patrząc na sytuację czysto teoretycznie, to na bazie rozporządzenia ministra rolnictwa z 20 marca dotyczącego działania takich gospodarstw jak moje, mogłabym przyjmować gości – mówi. - Jednak to tylko teoria, bo praktyka jest taka, że już odwołaliśmy wszystkie rezerwacje kwietniowe. Nasi goście podeszli jednak do sprawy bardzo elastycznie i praktycznie. Wszyscy zgodzili się na zmianę terminów. Mało kto chciał też zwrotu zaliczki – dopowiada.
Sylwia Pach pokłada nadzieję w tym, że w mediach społecznościowych bardzo rozwija się akcja zachęcająca do odwiedzania lokalnych miejsc już po zakończeniu pandemii.
- Większość z nas to płatnicy KRUS - mówi. - Oczywiście niektórzy mają dochody z innych działalności, ale spora grupa oparła byt swoich rodzin tylko o agroturystykę. Dla nich brak gości będzie prawdziwą tragedią. Dlatego warto zachęcać wszystkich, by nie rezygnowali z wypoczynku w Beskidzie Niskim, ale by właśnie zmieniali terminy pobytu – dopowiada.
Gospodarstwo Sylwii Pach może jednorazowo przyjąć 20 gości. Do czasu wyjaśnienia się sytuacji epidemiologicznej nie che ona nikogo narażać.
- To, że u nas jeszcze nie ma dużego zagrożenia, nie oznacza, że ci, którzy by nas odwiedzili, nie mieli kontaktu z wirusem - mówi. - To mogłaby być sytuacja ryzykowna zarówno dla nas, jak i dla innych gości. Nie chcemy brać na siebie odpowiedzialności - dopowiada.
Ile gospodarstw agroturystycznych działa na terenie naszego powiatu trudno jednoznacznie określić.
- W naszych rejestrach jest ich kilka – mówi Wincenty Kmak, kierownik powiatowego Zespół Doradztwa Rolniczego w Gorlicach. - To głównie te, które chcą się reklamować poprzez nasze strony internetowa i nasze materiały reklamowe. Mogę jednak powiedzieć, że w całym powiecie działa ich 30 do 40 - podkreśla.
Według doradcy rolnego agroturystyka w większości przypadków to dodatek do prowadzonej działalności rolniczej, stanowiący pomiędzy 40 a 50 procent dochodów takich gospodarstw.
- Oczywiście w sytuacji, gdy ktoś ma duże gospodarstwo niezależnie od tego, czy nastawi się na produkcje roślinną, czy zwierzęcą, to czasu na agroturystykę miał nie będzie - podkreśla. - Był taki czas, gdy ze środków unijnych można było inwestować w tego rodzaju przedsięwzięcia. Wtedy powstały przy wielu domach wiejskich parkingi czy place zabaw. Teraz tych środków już brakuje, dla rolników są oferty inwestycji w produkcję rolną – dopowiada.
W przypadku mniejszych gospodarstw, które nie dają szansy na rozwój, agroturystyka jest jakimś wyjściem. Jeśli jeszcze do dochodów z wynajmu pokoi dołożymy kwoty z dopłat bezpośrednich, to łącznie stanowi to w miarę stabilny i bezpieczny sposób na życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto