Do Polski, Gorlickiego – na Magurę, do Smerekowca, Zdyni, Kunkowej przyjeżdżali już w poprzednich latach, ale nigdy na taką skalę. W ubiegłym roku było spokojnie, ze względu na obostrzenia covidowe. Ich celem zawsze były gorlickie lasy i zbiór grzybów na masową, niemal przemysłową skalę. Owoce lasu sprzedawane za euro do pośrednika trafiały na Zachód.
Dlaczego Rumuni na grzyby przyjeżdżają właśnie do nas? W większości unijnych krajów zbieraniu grzybów jest albo zakazane, albo obowiązują limity. Dzienny zbiór grzybów w Niemczech nie może przekroczyć 2 kilogramów na osobę. Jeśli złamie się ten przepis, można zostać ukaranym mandatem od 2,5 do 10 tys. euro. W Holandii, grzybowy jednorazowy zbiór powinien mieścić się w 250 gramowym pudełku. We Włoszech, aby móc zbierać grzyby, trzeba wykupić specjalne zezwolenie, które kosztuje od 20 do 50 euro na rok.
W Polsce grzyby na użytek własny można zbierać właściwie bez ograniczeń, co innego, gdy proceder ten przybiera charakter przemysłowy, jak w przypadku zbieraczy z Rumunii.
Choć na taki trzeba mieć podpisaną umowę z lasami państwowymi, dochodziło do niego w Zdyni, ale też w innych okolicznych lasach - Smerekowcu, na Magurze. W lasach grzybiarze - obcokrajowcy parkowali w niedozwolonych miejscach, po czym przemieszczali się tyralierą, głośno się przy tym nawołując. Wzbudzali przy tym zaniepokojenie, a nawet strach miejscowych, którzy spotykali się z nimi na grzybobraniu. Nie bez znaczenia dla miejscowych był też przecież fakt, że byli dla nich zwyczajną konkurencją. Niejeden mieszkaniec przygranicznych wsi Gorlickiego żyje przecież właśnie ze zbiorów grzybów.
Chociaż Rumuni nie podpisali z Nadleśnictwem Gorlice umowy na przemysłowy zbiór, są tak naprawdę bezkarni.
- Trudno w tym przypadku o dowód na przemysłowy zbiór. Ci ludzie robią to w sposób indywidualny, dokładnie tak samo jak polscy grzybiarze. Niestety w kodeksie nie ma sankcji za brak umowy dotyczącej przemysłowego zbioru, więc nie ma nawet jak ukarać za ten proceder - mówi Konrad Barczyk, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Gorlice.
Kontrola obcokrajowców to obszar, w którym mogłaby się wykazać Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Gorlicach.
- My musimy mieć jakieś zgłoszenie - stwierdza Jadwiga Wójtowicz, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny. - Bez tego tak naprawdę nic nie możemy zrobić. Potrzebna nam jest wiedza kim są ci ludzie, i wtedy możemy sprawdzić, czy mogą u nas swobodnie przebywać, czy też powinni znaleźć się na kwarantannie – dodaje.
Sprawa tak naprawdę rozwiązała się dzięki interwencji właściciela terenu, na którym Rumuni założyli obozowisko.
- Wiedząc, że się tam gromadzą, ustawiliśmy tablice informujące, że to teren prywatny i wstęp jest wzbroniony. Tablice zniknęły jeszcze tego samego dnia, ale równocześnie Rumuni też zaczęli się pakować. Ostatecznie pomoc przyszła ze strony policji i straży granicznej – mówi Stefan Kłapyk ze Zjednoczenia Łemków.
Aspirant Anna Wójcik z Komendy Powiatowej Policji w Gorlicach podaje, że na terenie powiatu wylegitymowano trzech obywateli Rumunii, którzy zadeklarowali, że są w powiecie gorlickim przejazdem i kierowali się na przejście graniczne ze Słowacją w Koniecznej. Wciąż jednak policja i straż graniczna patroluje cały teren przygraniczny, by zapobiec osiedlanie się obcokrajowców.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?