Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zalew Moszczanka: Spokój i bezpieczeństwo kosztują siedem milionów

Halina Gajda
Potok Moszczanka na co dzień jest niepozornym strumykiem. Wystarczy jednak letnia burza, a zamienia się w niszczycielską rzekę
Potok Moszczanka na co dzień jest niepozornym strumykiem. Wystarczy jednak letnia burza, a zamienia się w niszczycielską rzekę fot.grzegorz rybczyk
Gdyby na Moszczance powstał zalew, co najmniej trzy gminy nie miałyby tylu problemów z powodu powodzi. Pieniądze wydawane przez lata na usuwanie szkód wyrządzonych przez potok, przewyższają nakłady na inwestycję.

Potrzeba siedmiu milionów złotych, by kilkaset osób mogło spać nieco spokojniej bez nerwowego patrzenia w niebo i myślenia: przyjdzie ulewa czy nie przyjdzie, zaleje mnie czy nie zaleje. Te siedem milionów na budowę zbiornika retencyjnego w Moszczenicy w porównaniu ze stratami powodziowymi, które co raz wyrządza Moszczanka, to tak naprawdę pestka w porównaniu z nakładami potrzebnymi na naprawę.
Żeby nie być gołosłownym wystarczyła doba opadów (16-17 maja), by Moszczanka dała do wiwatu w czterech miejscach.
- Nawet nie sprawdzamy wcześniej, co się dzieje, tylko od razu jedziemy pewni, że pracy będziemy mieli pełne ręce- mówi Przemysław Wszołek, prezes OSP w Moszczenicy.
Pierwsze ze wspomnianych, to teren między remizą a kościołem. Moszczanka wylewa tam po każdym większym deszczu. Na szczęście, nie ma tam domów, ale są pola uprawne. Nie można więc mówić, że nie ma strat.
- Kolejne miejsce to Kazanówki. Tam z kolei wody potoku wylewają się na drogę, kończy się na tym, że jest nieprzejezdna. Trzecie "ulubione" miejsce Moszczanki to teren tuż przy granicy z Zagórzanami. Ludzie, którzy tam mieszkają, mają w domu na stałe zamontowane pompy - wylicza Wszołek.
Potok pokazuje swoje także w Staszkówce, zalewając jeden z działających tam zakładów.

Straty liczone w setkach tysięcy
- Tylko w 2010 roku wysokość strat w infrastrukturze komunalnej w gminie Moszczenica wyniosła 595 tysięcy złotych. W infrastrukturze drogowej - na same przepusty potrzebnych było ponad 90 tysięcy złotych. W tym roku jedna doba opadów sprawiła, że zalanych było trzydzieści hektarów, pięć odcinków dróg i stadion- wylicza Maria Gubała, koordynator zespołu do spraw bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego.

Oczywiste rozwiązanie
Kilka lat temu Jerzy Wałęga, wójt gminy, znalazł proste i tanie rozwiązanie - utworzenie zbiornika retencyjnego - Zalewu Moszczanka
- W normalnych warunkach na potoku Moszczanka nic złego się nie dzieje, ale czasem wystarczy kilkanaście minut obfitego deszczu i już stwarza on zagrożenie powodziowe - mówi Jerzy Wałęga, wójt gminy.
Koncepcja inwestycji już jest: zbiornik retencyjny miałby mieć powierzchnię dziesięciu hektarów. Taki areał daje możliwość zebrania około dwustu tysięcy metrów sześciennych wody.
- Zbiornik mógłby mieć też inne funkcje - byłby doskonałym ujęciem wody do celów przeciwpożarowych, mógłby także mieć funkcję rekreacyjną, bo dawałby możliwość stworzenia tam na przykład pola biwakowego, plaży z kąpieliskiem - opisuje Wałęga.

Wędkarze są na tak
Co ciekawe, nawet Polski Związek Wędkarski, zazwyczaj przeciwny wielkim inwestycjom na rzekach i potokach, pomysłowi stworzenia małej retencji na Moszczance przyklasnął.
- Taki pomysł na zabezpieczenie gminy przed powodzią to bardzo dobra inicjatywa. W przypadku Moszczanki mamy szerokie pole manewru, bo jest miejsce na poldery zalewowe, jak i na lokalne niewielkie zbiorniki wodne - mówi Łukasz Kosiba, gorlicki wędkarz, prezes koła Miasto-Gorlice.
I dodaje: zaletą małej retencji jest to, że rzeka pozostaje zmeandrowana, posiada zalesione brzegi, a w korycie znajduje się żwir! Kruszywo w korytach rzek stanowi naturalny pancerz zapobiegający erozji wgłębnej i bocznej, czyli prosto mówiąc rzeka nie niszczy okolicznej infrastruktury, poza tym żwir stawia opór pędzącej wodzie zmniejszając jej niszczycielską energię.

Nie tylko Moszczenica
Z Moszczanką i jej działalnością od lat walczą mieszkańcy Zagórzan.
- Zdarzało się, że domy były zalane do wysokości metra. Ludzie wydali sporo pieniędzy na remonty. W miejscach, gdzie osunął się brzeg, woda po prostu nie mieści się w korycie i rozlewa dookoła. Pod wodą był już stadion, zalało również szatnie sportowców. Piszemy ciągle wnioski do Zarządu Melioracji, i o ile za każdym razem przyznają nam rację, to tłumaczą, że nie ma pieniędzy. Więcej, zapewniają, że mają zinwentaryzowane szkody, które owszem zamierzają usuwać systematycznie, jak tylko będą pieniądze - mówi Michał Pyrcioch, sołtys Zagórzan.
Ryszard Guzik, wójt gminy Gorlice dodaje: taki zbiornik na pewno poprawiłby bezpieczeństwo powodziowe w gminie. Ja się pod nim mocno podpisuję!
Wiesław Przyborowski, kierownik nowosądeckiego inspektoratu rejonowego Małopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie temat zalewu w Moszczenicy zna. Podziela pogląd: to wymarzone warunki na taką inwestycję. Zarząd Melioracji podlega pod Urząd Marszałkowski, wszelkie inwestycje prowadzone są z budżetu państwa.
Jak powiedział nam Przyborowski, od 2003 roku skarb państwa nie przeznaczył na te cele pieniędzy.
- W minionym roku Uniwersytet Rolniczy w Krakowie przeprowadził badania i wykazał słuszność regulacji stosunków wodnych poprzez retencję. Mimo iż zbiornik na pograniczu Moszczenicy i Staszkówki został sklasyfikowany na piątym miejscu w województwie pod względem kosztów i potrzeb, to jego budowa dzisiaj jest nierealna - mówi dalej Wałęga.

Polska to naprawdę kraj paradoksów. Nie ma pieniędzy na inwestycje wodne, nie ma na ochronę przeciwpowodziową, za to dziesiątki, setki milionów idą na usuwanie skutków powodzi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto