Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sandecja nie tonie, a gra w niej jest zaszczytem

Daniel Weimer
O przywiązaniu do barw klubowych i o walce o miejsce w wyjściowym składzie Sandecji opowiada jej pomocnik Sebastian Szczepański

- Przedłużyłeś właśnie kontrakt z Sandecją. Była to spontaniczna decyzja, czy też zastanawiałeś się nad podjęciem tego kroku?
- Namysł nie trwał długo. Z Sandecją związany jestem od dobrych kilku lat i utożsamiam się z jej losami, jestem z nią na dobre i złe. Pewnie, że gdybym otrzymał propozycję od któregoś z klubów z ekstraklasy, to miałbym "zagwozdkę", ale, przynajmniej na razie, to nierealne. Co nie oznacza, że rezygnuję z marzeń o pokazaniu się w najwyższej klasie rozgrywkowej.
- Tak jak udało się to Twojemu byłemu koledze z Sandecji i rówieśnikowi Bartoszowi Szelidze?
- Właśnie. Bartek trafił w czas, zaryzykował i występuje obecnie w Piaście Gliwice.
- Co jest powodem Twojej zazdrości?
- Ależ nic podobnego. Daję słowo! Wręcz przeciwnie. Bartek jest moim przyjacielem, znamy się od dziecka, razem przechodziliśmy przez wszystkie kategorie wiekowe i cieszę się, że w Gliwicach spisuje się coraz lepiej.
- Jeszcze nie tak dawno, jako młodzieżowcy, rywalizowaliście o miejsce w podstawowym składzie Sandecji. I różnie z tym bywało. Często trenerzy stawiali na Ciebie, nie na Bartka.
- Powtarzam: Bartek podjął ryzyko, rzucił się na głębokie wody i dobrze na tym wyszedł. Ja postawiłem na Sandecję i absolutnie tego nie żałuję. Uważam, że także gra w pierwszej lidze wstydu mi nie przynosi.
- Z tą grą to różnie jesienią bywało. Nie zawsze wybiegałeś na boisko w wyjściowej jedenastce.
- O to miejsce łatwiej było, gdy spełniałem jeszcze wymogi młodzieżowca. Obecnie jestem juz graczem na normalnych prawach, stąd konkurencja jest większa. Ale jakoś daję sobie radę. A gdy trener zostawia mnie na ławce, nie mam o to pretensji. W piłce nożnej do walki desygnowani są ludzie najlepiej danego dnia dysponowani. Natomiast co się tyczy młodzieżowców, to optymistyczny jest fakt, że rekrutują się oni obecnie w Sandecji spośród chłopaków z Nowego Sącza. Oznacza to, że wciąż rodzą się tutaj piłkarskie talenty.
- Zawodnikami z zewnątrz byli natomiast Łukasz Grzeszczyk i Adrian Frańczak. W przeciwieństwie do Ciebie, nie przedłużyli kontraktów z Sandecją. Przez niektórych kibiców poczytane to zostało jako ucieczka z tonącego okrętu.
- Nie rozumiem takiej interpretacji. Po pierwsze Sandecja nie jest żadnym Titanikiem i zatonięcie absolutnie jej nie grozi, a po drugie przypomnijmy sobie, jak wiele Łukasz i Adrian dla niej uczynili. Życzę im jak najlepiej. Owszem, ich odejście będzie z pewnością sporym osłabieniem drużyny, ale nie ma ludzi niezastąpionych. Dziurę powstałą po nich trzeba jak najszybciej wypełnić.
- Otwiera się w ten sposób szansa przed Sebastianem Szczepańskim.
- W pewnym sensie. Kadra zespołu jest bardzo wyrównana, szykują się też wzmocnienia. Zdaję sobie doskonale sprawę z faktu, że czeka mnie ciężka praca na treningach. Tylko za to, że jesteś od lat graczem Sandecji, miejsca w składzie nie dostaniesz.
- Tobie powinno przyjść to o tyle łatwiej, że jesienią dałeś się poznać jako zawodnik bardzo wszechstronny.
- W dwóch meczach wystąpiłem na bocznej obronie z zadaniem unikania błędów. Chyba się udało. Najlepiej czuję się jednak w drugiej linii.
- Podczas naszej ostatniej rozmowy przyznałeś, że jesteś domatorem. Czy coś się w tym względzie zmieniło?
- Chyba tak. Jestem coraz bardziej ciekawy świata, chciałbym przekonać się, jak wygląda życie w innych klubach. Ale na razie mieszkam w Nowym Sączu, będąc studentem trzeciego roku PWSZ. Myślę o drugim kierunku - fizjoterapii. Jedno się nie zmieniło: moją sympatią pozostaje Marlena.
ROZMAWIAŁ DANIEL WEIMER

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krynica.naszemiasto.pl Nasze Miasto