Sześćset tysięcy złotych pozostało jeszcze Powiatowemu Zarządowi Drogowemu ze środków na zimowe utrzymanie dróg. Dla porównania rok temu o tej porze byliśmy mocno przyciśnięci do muru, a PZD od stycznia do marca na odśnieżanie wydało około miliona złotych.
W sumie radość z oszczędności jest umiarkowana z dwóch powodów. Po pierwsze, to pieniądze nie tylko na „zimę”, którą mamy, ale też na tę, która w tym roku jeszcze przed nami, czyli mniej więcej od listopada. Po drugie zaś – nie wiadomo, czy natura nie pokaże nam jeszcze figi z makiem i w marcu nie będziemy musieli machać łopatami do śniegu. Wszak w przyrodzie wszystko jest możliwe.
– Pieniądze się nie zmarnują, bo zostaną przeznaczone na konkretną inwestycję, a mianowicie most na drodze powiatowej Gładyszów – Uście Gorlickie – wyjaśnia Marek Machowski, dyrektor PZD.
Rzeczywiście, zima była dla nas łaskawa w tym roku. Dr Eugeniusz Gil z szymbarskiej stacji Polskiej Akademii Nauk pytany, czy zobaczymy jeszcze śnieg w najbliższych tygodniach śmieje się serdecznie i odpowiada:
– Tego raczej nikt nie wie. Nawet najtęższe meteorologiczne głowy – mówi.
I już zupełnie poważnie dodaje, że średnia temperatura w lutym wynosiła plus 3,4 stopnia Celsjusza, podczas gdy średnia w czasie, nazwijmy to, normalnych zim, to jakieś jeden, dwa stopnie poniżej zera.
– Ale bywały cieplejsze niż tegoroczny luty. Gdy przeglądałem archiwa, to okazało się, że w 1990 roku średnia temperatura wynosiła wówczas plus cztery stopnie – przypomina.
Zaoszczędziło też miasto – wydali na utrzymanie dróg 130 tysięcy złotych, o 116 tys. mniej niż przed rokiem w tym samym okresie.
– Pieniądze zostaną na listopad i grudzień – zapowiada Jakub Krzyszycha, rzecznik urzędu miejskiego.
Maria Ryznar, gorliczanka, jak zwykle kupiła na zimę dwie tony węgla.
– W piwnicy było jeszcze trochę z poprzedniej zimy, ostatnia dostawa miała lekką nadwyżkę, więc sądzę, że na starcie miałam jakieś dwie i pół tony. Została mniej więcej połowa. Paliłam cały czas, ale mniej intensywnie – opowiada.
Ryszarda Halucha, dyrektora gorlickiej elektrociepłowni, to nie dziwi. Przyznaje, że przygotowując zakład do sezonu grzewczego, kierował się prognozami rosyjskich synoptyków, którzy wróżyli, że zima będzie z trzaskającymi mrozami.
– Taki pogodowy scenariusz byłby dla interesu firmy najkorzystniejszy, bo przecież z tego mamy zyski – mówi z uśmiechem. – Tymczasem sprawdziły się prognozy Amerykanów, którzy sugerowali, że zimy nie będzie – dodaje.
Ciepłownicze statystyki mówią same za siebie: bardzo ostrożna, planowana sprzedaż ciepła w lutym była określona na poziomie 29 tysięcy gigadżuli, sprzedali zaledwie 21,6 tysiąca.
– Węgla też nam zostało. Zazwyczaj w styczniu w piecu lądowało około trzech tysięcy ton. W tym roku tylko dwa tysiące – wylicza. Co za tym idzie, elektrociepłownia wyprodukowała również mniej prądu – dodaje.
Brak zimy poczuje w budżecie Mariusz Duszowicz, dyrektor OSiR, na razie bardzo ostrożnie – bo niepoliczone zostały między innymi koszty prądu – szacuje: lodowisko pracowało w sezonie 59 dni. Koszty ślizgania się pochłonęły około 203 tysiące złotych, przychody zaś wyniosły... 115 tysięcy. Jeszcze gorzej ze stokiem w Małastowie. Tam szesnaście dni pracy wyciągu kosztowało około 104 tysięcy złotych. Przychody zaś zaledwie około 48 tysięcy złotych.
Na pogodowe fanaberie ze spokojem patrzy gorlicki ogrodnik Roman Oleszkowicz.
– Wszyscy się martwili, ale nic złego w ogrodzie się nie dzieje. Krokusy wyszły, ale one pokazują się, jak tylko zejdzie śnieg. Brzoskwinia, która zazwyczaj jako pierwsza wypuszcza pąki, na razie nie okazuje niczego – opowiada.
Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?