Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gospodynie nie mogą handlować nalewkami na festynach i jarmarkach. Politycy walczą, żeby to zmienić. Kiedy jest szansa?

Halina Gajda
fot. Łukasz Capar
Domowe nalewki - kto nie skosztował, ten nie wie, co traci. Od sklepowych dzielą ją całe galaktyki, przede wszystkim z powodu smaku, zapachu i naturalnych składników. I nikt tu nie mówi o upijaniu się, a o zwykłym smakowaniu. Ci, którzy nie robią sami, szukają ich u gospodyń na wszelakich jarmarkach, festynach czy piknikach. Tyle tylko, że handlowanie trunkami bez akcyzy może być prostą drogą do kłopotów.

Domowe nalewki - kto nie skosztował, ten nie wie, co traci. Od sklepowych dzielą ją całe galaktyki, przede wszystkim z powodu smaku, zapachu i naturalnych składników. I nikt tu nie mówi o upijaniu się, a o zwykłym smakowaniu. Ci, którzy nie robią sami, szukają ich u gospodyń na wszelakich jarmarkach, festynach czy piknikach. Tyle tylko, że handlowanie trunkami bez akcyzy może być prostą drogą do kłopotów.
Gdy przychodzi sezon festynów, Katarzyna Tokarz, sołtyska z Ropicy Górnej, w zasadzie mogłaby nie wychodzić z kuchni - ciągłe byłoby coś do przygotowania: domowy chleb, świeżo ukiszone ogórki - tego szukają ludzie. Dzisiaj już nikt nie wyobraża sobie plenerowej imprezy bez koła gospodyń. - I nie chodzi tylko o Gorlickie, bo zaproszeń w inne rejony nie brakuje - dodaje.

Gdy jednym wystarczy pajda razowca, inni szukają specyfików rodem z domowej spiżarni - nalewek, miodów pitnych, domowych win. Chcą kupić, bo Beskid Niski kojarzy im się z zagłębiem ziół i owoców prosto od matki natury.
- Najczęściej słyszę pytanie o miody pitne - opowiada. - Gdyby tylko była taka możliwość, to moglibyśmy sprzedać każdą ilość. Turystów nie jest w stanie zniechęcić nawet wygórowana cena - dodaje.

Teresa Pyrcioch od lat działa w kole gospodyń w Zagórzanach. Mówi, że coraz widoczniejszy staje się trend powrotu do natury - ludzie szukają ziół, domowych herbatek, jedzenia, ale i nieco mocniejszych trunków. Bynajmniej nie w celach rozweselających, a leczniczych, do smarowania. Hitem jest ponoć nalewka z żyworódki. Stare remedium na dolegliwości stawów, kości, mięśni.
Poza tym na wszelkie ukąszenia czy poparzenia też się idealnie nadaje. - W domu owszem, możemy sobie robić, ale na sprzedaż to już nie bardzo. Przecież nie wolno, a ludzie szukają i na pewno znalazłby się niejeden chętny - mówi z przekonaniem.
W tym „gdyby była taka możliwość” tkwi sedno sprawy. Otóż gospodynie handlować alkoholem nie mogą. Kary za złamanie prawa są słone. 210 zł - mandat takiej wysokości grozi za sprzedaż nawet jednego kieliszka domowej nalewki podczas festynu.
Przykład z sierpnia minionego roku, gdy funkcjonariusze Urzędu Celno-Skarbowego w Łodzi zarekwirowali domowy bimber gospodyniom z gminy Chąśno w powiecie łowickim, w czasie gdy te prezentowały się na festiwalu smaku.

Tomasz Kierski, młodszy ekspert Służby Celno-Skarbowej w Małopolskim Urzędzie Celno-Skarbowy w Krakowie wyjaśnia, że zasady obrotu napojami alkoholowymi regulują szczegółowe przepisy. - Problem sprzedaży napojów alkoholowych na festynach należy rozpatrywać w trzech obszarach. Chodzi tutaj o kwestię zezwoleń na podawanie napojów alkoholowych, ich opodatkowania oraz oznaczenia znakami akcyzy, czyli banderolami - mówi.
Obszar przepisów prawa w tym zakresie jest naprawdę grząski, a zapisy skomplikowane i raczej trudne do zrozumienia dla niewprawionych w ich czytaniu osób. Tak czy owak, sprowadza się to wszystko do jednego: nie można sprzedawać własnoręcznie przygotowanych nalewek, jeśli nie mają one polskich znaków akcyzy, ani nawet częstować nimi gości na stoisku. - Jeśli ktoś przygotowując festyn czy piknik ma wątpliwości, pytania, to warto, żeby zadzwonił i zapytał. Na pewno wyjaśnimy wszystko - zachęca Tomasz Kierski.

Światełkiem w tunelu są działania podejmowane między innymi przez lokalne grupy działania. Stanisław Kaszyk, prezes LGD Beskid Gorlicki chciałby, by było tak, jak na Zachodzie, na przykład w Austrii czy Niemczech, gdzie lokalne produkty, w tym również te alkoholowe, można sprzedawać bez skomplikowanych formalności. Owo światełko niestety blednie, gdy zaczynamy rozmawiać o perspektywie czasowej.
- Wymaga to zmian w prawie i to na poziomie ustawy - wyjaśnia. - Chcąc być poważnym, musimy brać pod uwagę perspektywę dwóch-trzech lat co najmniej - dodaje.
Jan Duda, poseł z Sądecczyzny temat doskonale zna. Jest członkiem podkomisji nadzwyczajnej do spraw przygotowania rozwiązań legislacyjnych związanych z wytwarzaniem destylatów rolniczych, okowit i nalewek. Zapewnia, że wspomniana podkomisja pracuje właśnie nad regulacjami prawnymi w tym zakresie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto