W informacji podanej przez prokuraturę czytamy, że działanie oskarżonych polegało na zawieraniu niekorzystnych dla rafinerii umów związanych z wynajmowaniem powierzchni magazynowych od zewnętrznych firm celem prowadzenia produkcji paliwa, które potem sprzedawane było po zaniżonych cenach. Z tego tytułu otrzymywali od pięciu do 50 złotych za tonę gotowego produktu. W ten sposób do kieszeni tylko jednej osoby mogło trafić nawet dwa miliony złotych.
Oskarżenie skierowane zostało też przeciwko osobom, które pośredniczyły w procederze, oraz przedstawicielom firm kooperujących. Ci ostatni usłyszeli zarzut prania pieniędzy oraz poświadczania nieprawdy w dokumentach. Powstałe w ten sposób straty oszacowano na co najmniej 70 mln złotych. Na poczet kar majątkowych i obowiązku zwrotu korzyści pochodzących z przestępstwa zbezpieczono mienie o wartości około miliona złotych. Jest to kolejny akt oskarżenia w sprawie prowadzonej poprzednio przez prokuraturę apelacyjną, a zakończonego w tym wątku przez Prokuraturę Okręgową Wydział V Śledczy we współpracy z ABW Delegatura w Krakowie.
Na tym nie koniec. Czterem byłym członkom zarządu rafinerii prokuratura zarzuciła niegospodarność, która miała polegać na podjęciu decyzji o budowie chybionych inwestycji - hydrokompleksu, gorzelni w Kobylance, ośrodka sanatoryjno-wypoczynkowego Chemik w Wysowej-Zdroju, budowie stacji paliw w Białymstoku a także zawieranie niekorzystnych dla Glimaru umów na dostawy spirytusu surowego i odwodnionego, przez co rafineria poniosła szkodę - ponad 135, 5 mln złotych. Zarzuty dotyczą okresu od 1998 do maja 2002 roku.
- To nic zaskakującego, że doszło do przeinwestowania, które ostatecznie zachwiało pozycją rafinerii. Jeśli przy tym doszło do korupcji, tym bardziej przykro. Nie znam materiałów i dlatego nie mogę ustosunkować się do zarzutów. Dziwią mnie natomiast zarzuty postawione byłemu zarządowi dotyczące hydrokompleksu, którego budowa realizowana była w ramach restrukturyzacji przemysłu naftowego przez Naftę Polską, organ powołany przez rząd. Przypominam, że rafineria była spółką akcyjną, w której 75 procent udziałów miała Nafta Polska, skarb państwa dysponował 10 proc., a 15 proc. należało do pracowników.
Zarząd rafinerii nie mógł więc samodzielnie podejmować decyzji o inwestycjach na taką skalę jak hydrokompleks. Instalacja, choć budowana w Gorlicach, z założenia miała służyć wszystkim rafineriom południowym - przypomina Helena Kuk, szefowa związków zawodowych.
Jak mówi szefowa związków, wyjaśnienia wymaga okres po 2002 roku. Wystarczy bowiem przypomnieć, iż w 2003 roku miała miejsce dokonana przez Ministerstwo Skarbu Państwa konsolidacja Rafinerii Gdańskiej z trzema rafineriami południowymi w tym Glimarem i przedsiębiorstwem Petrobaltic. Konsolidacji dokonano po trwającym rok audycie Glimaru oraz znacznym dokapitalizowaniu przez skarb państwa hydrokompleksu. Lotos zadeklarował wówczas dokończenie budowy instalacji.
- Zaskoczeniem dla załogi rafinerii było, jest i pozostanie ogłoszenie upadłości zakładu zarządzanego przez Lotos, który wbrew składanym deklaracjom przerwał proces restrukturyzacji zakładu prowadzony przez Naftę Polską. Zarząd rafinerii działający z nadania Grupy Lotos był stroną prowadzonego postępowania upadłościowego, o którego nieprawidłowościach wielokrotnie jako związki zawodowe informowaliśmy prokuraturę - przypomina Helena Kuk.Po interpelacji Posła Witolda Kochana NIK przeprowadziła kontrolę.
- Czekamy na wnioski pokontrolne i odpowiedź na zgłoszone przez związek zawodowy wątpliwości i wyjaśnienie, czy w świetle przepisów prawa dopuszczalne było prowadzenie procesu upadłościowego w Glimarze, mając na uwadze zastawy i zabezpieczenia dokonane uprzednio na majątku firmy - dodaje przewodnicząca.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?