Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

'Gazeta Gorlicka': na początku było słowo Stanisława

Marek Lubaś-Harny
Tysiące godzin nad klawiaturą spędził w swoim życiu Stanisław Elmer, twórca i długoletni redaktor naczelny "Gazety Gorlickiej"
Tysiące godzin nad klawiaturą spędził w swoim życiu Stanisław Elmer, twórca i długoletni redaktor naczelny "Gazety Gorlickiej" fot. achiwum
Od razu trzeba jasno powiedzieć - drugiego Staszka Elmera nie będzie. I nie chodzi wcale o to, żeby wystawiać mu laurkę, twierdzić, że był najwspanialszym poetą, najlepszym dziennikarzem, najwybitniejszym działaczem podziemia. On sam z taką oceną na pewno by się nie zgodził. Jedno każdy musi mu przyznać - wszystko, za co się zabrał, robił z niezwykłą pasją i oddaniem. Wraz z jego śmiercią skończyła się jakaś epoka w dziejach "Gazety Gorlickiej". To jego słowo ją zbudowało.

- Ojciec nawet nie jeździł na urlopy - mówi Przemysław Elmer, jego syn. - A gdzie by on pojechał i zostawił swoją gazetę - dodaje Danuta Elmer, która przeżyła z nim pół wieku. Ziemia gorlicka była całym jego światem. Czasy studiów na Wydziale Filologii UJ w Krakowie to jedyny okres, jaki spędził poza swoim miastem.

A przecież nie urodził się w Gorlicach. Rodzina pochodziła z Poznańskiego. Kiedy Niemcy czyścili etnicznie "Warthegau", ludzie o niemiecko brzmiącym nazwisku mieli dwa wyjścia: podpisanie volkslisty albo wygnanie. Elmerowie wybrali to drugie.

Był małym dzieckiem, kiedy w bydlęcym wagonie przywieziono ich do Gorlic, w miejsce wówczas zupełnie obce, nieznane. Wysiedlonych spędzono do "buciarni", obozu urządzonego w budynkach dawnej fabryki obuwia. Była zima, nie wiadomo, czy mały Staś przeżyłby, gdyby nie opieka, jaką poznaniaków otoczyli gorliczanie, a zwłaszcza zarząd oddziału PCK z lekarzem powiatowym Antonim Ślebodzińskim.

Gorlice przyjęły więc małego Elmera tak gościnnie, jak to w tamtych warunkach było możliwe. Odpłacał im wdzięcznością do końca życia. Choć trzeba powiedzieć, że dzieciństwo nad Ropą nie było wesołe.

Ojciec pojechał z powrotem w Poznańskie. Wierzył, że jako ceniony mistrz kominiarski poradzi sobie w każdych warunkach, a najbliższym, których zostawił w Gorlicach, pomoże. Nadzieje go zawiodły. Do dzisiaj nie wiadomo, co stało się z ojcem Staszka. - Przyszło tylko pismo z Poznania, że został zabity - wspomina Danuta Elmerowa, która te sprawy zna z opowieści.

Matka poznała innego mężczyznę. Niestety, nie okazał się dobrym ojczymem. Starszy o piętnaście lat brat nie wytrzymał tej sytuacji. Odszedł z domu. Staszek został. Był za mały, aby o sobie decydować.

Wreszcie matka rozstała się z tym człowiekiem. Choć zarabiała szyciem, ile tylko mogła, w domu była bieda. Tyle że w tamtych czasach prawie wszystkim żyło się biednie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto