Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Daniel nie oszukał przeznaczenia, Zginął w wypadku w minioną sobotę

Stanisław Śmierciak
Stanisław Śmierciak
Dwa lata temu ocalał z wypadku na Jeziorze Rożnowskim, w którym utonął jego 22-letni kolega. Zginął w sobotę - jechał motocyklem, który kupił dzień wcześniej, być może na swoje 22. urodziny.

W Lipnicy Wielkiej, w gminie Korzenna - niektórzy mówią, że Daniel najwyraźniej nie zdołał oszukać przeznaczenia. Jak w strasznym filmie o takim właśnie tytule. Dwa lata temu ocalał z wypadku na Jeziorze Rożnowskim, w którym utonął pływający z nim na rowerku wodnym kolega. 22-letni Łukasz z sąsiedniej wioski Jankowa. W bieżącym roku również Daniel kończył 22 lata.

W sobotę, 20 września, zginął na miejscu w wypadku motocyklowym w Niecwi, blisko rodzinnej miejscowości.

- Daniela nigdy nie widziałam na motocyklu, więc nie mogłam uwierzyć, kiedy usłyszałam, że zabił się na motorze. I to na swoim - dziwi się Elżbieta Wysowska, sołtyska Lipnicy Wielkiej. - To był taki miły chłopak. Znałam go, bo chodził do gimnazjum równolegle z moją córką. Znali go wszyscy, bo długo tańczył w zespole "Lipniczanie".
Daniel startował dopiero w dorosłe życie. Skończył szkołę zawodową. W styczniu zarejestrował firmę z branży budowlanej. Biznes szybko, bo już 1 maja, zawiesił - dowiadujemy się w Urzędzie Gminy w Korzennej. Urzędniczka nie wie jakie były motywy podjęcia takiej decyzji.

W sąsiadujących z Lipnicą wsiach - Niecew i Wojnarowa, ludzie mówią, że Daniel lubił jeździć samochodem. - Miał pecha, bo już wcześniej rozbił się na drodze - wspomina mieszkanka Lipnicy Wielkiej, ale nie chce, żeby pisać po nazwisku.

- W sobotę rano dziadek szedł do krów i myśleliśmy, że coś ciężkiego może upuścił z rąk, kiedy rozległ się dziwny łoskot - mówi starsza kobieta mieszkająca w domu, obok którego zdarzył się tragiczny wypadek Daniela. - Z balkonu niczego nie zauważyłam. Zresztą widok na mostek wjazdowy zasłaniają drzewa iglaste i garaż. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że na wjeździe do nas gromadzą się jacyś ludzie, zatrzymało się auto.

Domowników zaniepokoiło wycie syren karetki pogotowia, która zatrzymała się obok ich domu. Przyjechali na pomoc strażacy z Nowego Sącza oraz policja.

- Mogliśmy być pierwsi, ale alarmujący podał, że wypadek był na drodze do Jankowej i przysiółka Zalesie w Lipnicy Wielkiej - relacjonuje Stanisław Klimek, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Wojnarowej. - Najpewniej znał motocyklistę i w nerwach, przez pomyłkę, wysłał nas pod jego dom. Z remizy pojechaliśmy więc w przeciwnym kierunku niż było miejsce wypadku.

Stanisław Klimek wspomina, że gdy dotarł do Niecwi, ciało ofiary było już zakryte. Na mostku leżało coś przypominającego kulę zabrudzonego śniegu. To były szczątki czarnej hondy. Wysoko nad przydrożnym rowem zobaczył dwa złamane drzewa iglaste. Ich pnie miały średnicę około 15 cm. Pękły niczym zapałki od uderzenia.

- Słyszałem rozmowę policjantów z jakimś mężczyzną - relacjonuje strażak. - Mówił, że jechał 70, może 80 kilometrów na godzinę, gdy wyprzedził go motocykl mknący przynajmniej dwa razy szybciej niż jego osobowy renault. Motocyklista wrócił na właściwy pas ruchu, ale zamiast wpisać się w łagodny łuk w lewo, ciął na wprost. Znalazł się w rowie.

Najpewniej prędkość i brak doświadczenia były głównymi przyczynami tragedii. Daniel kupił nowiuteńką hondę w piątek i wieczorem przywiózł ją do domu.

- Ten model hondy, którym rozbił się młodzieniec z Lipnicy, jest w prowadzeniu trudny nawet dla doświadczonych kierowców "ścigaczy" - mówi Paweł Bałuszyński, ratownik Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratowniczego z Gródka nad Dunajcem.

Tragedia w Niecwi zwróciła jego uwagę, bo to on wyłowił z Jeziora Rożnowskiego ciało młodego mężczyzny, który utonął płynąc rowerem wodnym z Danielem. Wtedy miał szczęście większe od kolegi, który zginął.

- Tamte chwile z Bożego Ciała 2011 roku zapamiętałem na całe życie. Słysząc syreny wozów jadących nad jezioro chwyciłem swój sprzęt płetwonurka i z bratem pojechaliśmy nad wodę - opowiada ratownik. Akcja właśnie się zaczynała. Działali już płetwonurkowie straży pożarnej. - Woda była tak mętna, że nie widziałem dłoni, kiedy przecierałem szkło swej maski - wspomina Paweł Bałuszyński. - Nieszczęśnika namacałem dziewięć metrów pod powierzchnią. Z jeziora zapamiętałem tylko rower wodny, którym wcześniej płynęli chłopcy. Na nim była jeszcze skrzynka butelek z piwem - dodaje.

Paweł Bałuszyński przypomina sobie, że pechowiec, który wtedy utonął miał 22 lata. Dodaje, że dziwne to i pewnie przypadkowe, ale wówczas uratowany zginął dwa lata później, również w wieku 22 lat.

Pogrzeb Daniela odbył się w środę w Lipnicy Wielkiej. Żegnały go tłumy ludzi.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Miała 2 promile, rozbiła auto i uciekła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto